Reklama

Tego nie da się oglądać

redakcja

Autor:redakcja

11 grudnia 2010, 00:47 • 2 min czytania 0 komentarzy

Reprezentacja Polski (niestety, tak musimy tytułować tych naszych ligowych killerów) zremisowała z Bośnią i Hercegowina 2:2. Pierwsza myśl? Kupa. Przypomniało nam się nawet jedno z opowiadań Charlesa Bukowskiego. Pisał o gównie i mówił, że nigdy nie wychodzi takie samo. Ł»e każdy klocek jest inny niż wszystkie, które się wcześniej wysrało. No więc dzisiaj naszła nas myśl, że nie każdy. Mecze kadry wciąż wyglądają tak samo, a refleksje po nich można zamknąć w jednym zdaniu: beznadziejna skuteczność, beznadziejna obrona, beznadziejna gra. No i beznadziejny Szpakowski.
Jego też w to mieszamy, bo to nieodłączny element meczów kadry. Zwłaszcza dziś, kiedy znów dał popis.

Tego nie da się oglądać

Powiemy wprost: w drugiej połowie nie chciało się już na to patrzeć. Kolejna szarpanina, zero płynnych akcji. Dno. Wojciech Łazarek powiedziałby, że to była gra na typowe “udo” – albo się udo albo nie udo. Czasami się udawało, ale sytuacje marnowali Grosicki i Robak. Dawno nie widzieliśmy, żeby ten pierwszy miał tyle okazji i ani razu nie potrafił porządnie trafić w piłkę.

Wychodzi też na to, że w spotkaniach ze słabszymi rywalami w ogóle nie walczymy. Przysypiamy. Jakoś nie widać było tej agresji z meczów ze Stanami albo Wybrzeżem Kości Słoniowej. Ktoś wie, co się stało z Wołąkiewiczem? Grał, jakby miał dwa kilo w gaciach. Podania? Tylko do najbliższego. Przerzuty? Na aut. Akcje ofensywne? Przemilczmy. No i zawalił przy dwóch golach. Szkoda nam go trochę, bo to całkiem sympatyczny gość.

Na plus na pewno Brożek. Ten mecz miał być dla niego sprawdzianem, ostatnim egzaminem. Wytrzymał presję i strzelił dwa gole. W końcu, bo ten jego dorobek bramkowy w kadrze wyglądał naprawdę mizernie (3/22).

Na koniec jeszcze kilka słów o Dariuszu Szpakowskim (Wołąkiević?! Masimović?! Fabianiak?! Co to, kurwa, jest?!). Mieliśmy zrobić minutówkę z jego wyczynów, ale w pierwszej połowie tak dużo się tego nagromadziło, że zwątpiliśmy. Facet w ciągu 45 minut 5 razy wspomniał o “Tygodniku Kibica”, wymieniając nawet nazwisko gościa, który przygotowuje statystyki! Kpina. Niedługo postaramy się sprawę wyjaśnić.

Reklama

Ł»enująco było też w drugiej połowie. Na boisko wchodzi Cezary Wilk, a szanowny komentator mówi, że to Jakub. Podobno ktoś mu majstrował przy protokole, ale do cholery – jak można nie rozróżnić ich twarzy? Pomocy! Pan Dariusz w ogóle ogląda ekstraklasę? Wyślijcie mu link do Sopcasta.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...