Reklama

Kotorowski!!! Kotorowski!!! Kotorowski!!!

redakcja

Autor:redakcja

03 grudnia 2010, 15:56 • 2 min czytania 0 komentarzy

Wyjście Lecha Poznań z grupy LE to sukces, którego nasze małe rozumki wciąż nie pojmują. Gdyby nie to, że jest śnieg i że mamy czyste spodnie, padlibyśmy przed piłkarzami Lecha na kolana. A tak po prostu mówimy im – gratulacje.
Osiągnięcie spektakularnego wyniku nie oznacza jednak, że od razu mamy stracić rozum. Mianowicie ze zdziwieniem obserwujemy, jak wiele osób zachwyca się występem Krzysztofa Kotorowskiego przeciwko Juventusowi. Już w czasie relacji telewizyjnej Roman Kołtoń piał: – Kotorowski!!! Kotorowski!!! Kotorowski!!!

Kotorowski!!! Kotorowski!!! Kotorowski!!!

Ale co, ten Kotorowski? Co takiego zrobił, poza tym, że był bliski przegrania Lechowi meczu?

Dziś w “Przeglądzie Sportowym” rzuca się w oczy tytuł: “Znow jest bezcenny”. I mniejszą czcionką, trochę wyżej: “Przeziębiony bramkarz zagrał przeciwko Juventusowi jedną z głównych ról. I wypadł w niej znakomicie”. Tekstu nie przytaczamy – wiadomo, laurka.

Czy aby na pewno oglądaliśmy ten sam mecz? Pierwsza połowa – wypuszczenie piłki po dośrodkowaniu, Chiellini nie trafia do opuszczonej przez Kotorowskiego bramki. Dalej – strzał Del Piero, taki sobie, Kotorowski beznadziejnie wypluwa piłkę i zostaje trafiony dobitką. Kołtoń zawył: – Kotorowski!!! A co takiego Kotorowski wtedy zrobił, poza tym, że stworzył przeciwnikowi stuprocentową sytuację? Przecież wszystko działo się potem tak szybko, że nawet gdyby chciał się odsunąć, gdyby nie chciał dostać piłką, to by nie zdążył. Przeciwnik po prostu nie dał mu szansy na popełnienie dwóch błędów w tej samej akcji, bo zalutował centralnie w niego. Spróbujcie sobie wyobrazić, jakich cudów musiałby dokonać “Kotor”, żeby w tej sytuacji NIE DOSTAĆ piłką. Jakiś błyskawiczny pad na ziemię? Chyba nie dałby rady. Dramatyczny rzut w prawo, tam gdzie nie ma piłki? Przyznacie, że zabawnie by to wyglądało.

W pierwszej połowie Kotorowski popełnił dwa błędy, które mogły (powinny) skończyć się utratą bramki, poza tym niczego nie obronił – strzał Pepe poszedł obok, raz Arboleda wybił piłkę obok bramki. Coś jeszcze?

Reklama

Druga połowa – to samo. Jak już Juventus strzelał, to obok (np. uderzenie Del Piero głową). Dopiero w samej końcówce Kotorowski złapał lekki strzał głową w środek bramki, na idealnej dla bramkarza wysokości. No i dośrodkowanie z rzutu wolnego. To by było na tyle.

Bilans – dwa razy bliski sprezentowania gola dla Juventusu, ani razu nie uratował jakoś spektakularnie przed utratą bramki. Czym się tu zachwycać? Po co tak wyć? Po co piać? Po co robić z niego wielkiego bohatera? Zagrał, jak zagrał. Ani jakoś fatalnie, ani dobrze. Ł»yczliwie napiszemy – normalnie. I tyle.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...