Niesamowite są te polskie sądy. Tomasz Hajto wygrał przed sądem apelacyjnym sprawę z Górnikiem Zabrze. Przypomnijmy, że klub domaga się 100 tysięcy złotych, bo piłkarz podpisał dokument, że nie zagra w spotkaniu ŁKS – Górnik, chyba że uiści właśnie taką kwotę.
I teraz najciekawsze – w pierwszej instancji Hajto przegrał i uznano, że musi bulić. Odwołał się i na podstawie dokładnie tych samych dokumentów sąd rozstrzygnął dokładnie tę samą sprawę w dokładnie inny sposób – już nie musi bulić. Oni te wyroki losują, czy co? Ciągną zapałki? Grają w papier i nożyce? Jak to możliwe, że non stop wyroki w drugiej instancji są całkowicie inne niż w pierwszej? Przecież prawo się nie zmienia.
Rekord i tak ustanowił PZPN, który w sprawie Chałbiński kontra Zagłębie Lubin rozstrzygał tak:
Pierwszy wyrok – kontrakt rozwiązany z winy klubu
Drugi wyrok – kontrakt rozwiązany z winy piłkarza
Trzeci wyrok – kontrakt rozwiązany bez orzekania o winie