Na pewno jestem gotowy do gry. Są jednak sprawy, które wymagają czasu, rehabilitacji i systematycznych ćwiczeń. Wciąż muszę pracować. Chodzi o najmniejsze detale, o te ostatnie procenty, żeby noga w pełni się odbudowała. Po prostu potrzebuję jeszcze kilku tygodni. Wszystko będzie jak przed urazem, jestem tego pewien – mówi w rozmowie z Faktem i Przeglądem Sportowym Arkadiusz Milik.
FAKT
Wiercę się na ławce, chcę grać więcej – mówi Arkadiusz Milik.
Miło widzieć pana z powrotem. Jak forma?
– Z tygodnia na tydzień czuję się coraz lepiej. O urazie dawno zapomniałem. Żyję meczami. Chcę łapać jak najwięcej minut na boisku. Początki były ciężkie. Kolano od dłuższego czasu jest zdrowe, ale efekt kontuzji był na początku odczuwalny. Potrzebowałem czasu, aby wejść odpowiednio w trening. To nie jest naciągnięcie mięśnia, gdy odpoczniesz 2-3 tygodnie i z marszu wskoczysz do grania. Trzeba było ciężej potrenować.
Dwie strony o kadrze, ale część rzeczy jest już od wiadomych. Wiemy, że Krychowiak nie zagra z Czarnogórą, wiemy też, że nasi rywale najbardziej obawiają się Roberta Lewandowskiego.
Mioduski układa Legię po swojemu.
W strukturach Legii nastąpi kilka znaczących zmian. Do zarządu mają wejść m.in. Tomasz Zahorski i Jarosław Jankowski, który odpowiada przede wszystkim za sekcję koszykarską. Przynajmniej do końca sezonu funkcję dyrektora sportowego będzie pełnił Michał Żewłakow. (…) Mioduskiemu zależy na tym, by w najbliższych miesiącach zmiany nie miały bezpośredniego przełożenia na pierwszy zespół, walczący o mistrzostwo Polski. Z naszych informacji wynika, że właściciel Legii dopuszcza możliwość współpracy z zewnętrznym inwestorem, ale nie stanie się to szybko.
Czesław Michniewicz zrobiony w trąbę.
Nigdy nie przegrywam. Wygrywam albo się uczę – pisał trener Czesław Michniewicz po ostatnim meczu jego Termaliki Bruk-Betu Nieciecza. Wniosków, które wyciągnął z porażki ze Śląskiem na własnym boisku, szkoleniowiec nie będzie już mógł wykorzystać w zespole z Niecieczy. Wczoraj, zupełnie niespodziewanie, został zwolniony z pracy. Mimo że jego zespół nigdy na tym etapie sezonu nie był tak wysoko w tabeli.
SUPER EXPRESS
Polska jest faworytem, ale nie boimy się jej – mówi Ljubisa Tumbaković, selekcjoner Czarnogórców.
Jak chce pan zatrzymać Roberta Lewandowskiego?
– Każdy zadaje mi to pytanie. To nie jest tak, że nie śpię przez niego, ale wiadomo, że to on przyprawia każdego trenera o największy ból głowy. To klasa światowa. Obserwowałem mecze Polaków i mogę powiedzieć, że cała drużyna prezentuje poziom światowy, nie tylko Lewandowski. Zapewniam, że ciężko popracujemy, aby go zatrzymać. Inna sprawa, czy nam się to uda, bo wielu już trenerów przede mną się nad tym zastanawiało, a udało się nielicznym.
(…)
Polska jest faworytem tego starcia. Zgadza się pan?
– Tak, ale to nie oznacza, że czujemy przed nią strach. Doceniamy jej klasę. Polska ma wyjątkowe pokolenie piłkarzy. Jej atutem jest też doświadczenie, skład drużny nie uległ w ostatnim czasie zmianie. Ale postaramy się wygrać.
Kogo poza Lewandowskim pan się obawia?
– Zazdroszczę trenerowi, że ma tak dobrych graczy, jak: Zieliński, Błaszczykowski, Krychowiak, Piszczek, Glik, Fabiański. Wszyscy są wyjątkowi. Wziąłbym wszystkich do siebie.
Nasz atak miażdży Czarnogórców.
W żadnej innej formacji nie mamy nad Czarnogórcami tak wielkiej przewagi jak w ataku. Polscy snajperzy są w wyśmienitej formie i w tym sezonie w meczach o stawkę strzelili w sumie aż 93 gole. Na ich tle napastnicy Czarnogóry wypadają wyjątkowo blado. (…) Idąc dalej, nawet trzeci polski snajper, Kamil Wilczek, jest dużo skuteczniejszy od Czarnogórców, bo w tym sezonie ma na koncie 18 goli dla Broendby. O tym, jak wielkie problemy mają napastnicy naszych rywali, świadczy też to, że żaden z nich nie strzelił więcej goli niż Arkadiusz Milik, a przecież gracz Napoli zaliczył tylko początek sezonu, przez wiele kolejnych miesięcy lecząc kontuzjowane kolano. W tym momencie jest więc 93-21 dla nas i mamy nadzieję, że w niedzielę ten wynik będzie jeszcze bardziej okazały.
Roman Kosecki stwierdza: Lewandowski trochę się zagalopował.
Jak pan odebrał słowa Lewandowskiego o tym, że ci piłkarze powinni pomóc pierwszej kadrze, a potem odpoczywać, a nie grać na Euro i blokować miejsce młodszym?
– Lewandowski to supergracz, gwiazda światowego formatu, więc ma prawo wyrazić opinię, ale w tym przypadku chyba trochę się zagalopował. Składu na Euro nie powinien ustalać ani Lewandowski, ani Boniek, ani Kosecki. To przede wszystkim kwestia trenera młodzieżówki, który będzie się konsultował z Adamem Nawałką. Pamiętajmy, że w czerwcu kadra gra mecz eliminacyjny mistrzostw świata, to musi być brane pod uwagę, bo pierwsza reprezentacja to priorytet.
A wola samych piłkarzy? Powinna być brana pod uwagę, czy powołanie to powołanie i koniec?
– Powinna być brana. Tu przypadki są różne. Znam z Hiszpanii wiele przykładów, że nawet gracze, którzy święcili już wielkie triumfy z pierwszą kadrą, prosili trenerów o to, aby powołali ich na turnieje U21 czy nawet U19. Dlatego, że chcieli pomóc kolegom, z którymi przechodzili wcześniej przez wszystkie kategorie wiekowe.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Na okładce Milik z Krychowiakiem.
Dziewiąte żebro wojownika.
Na niedzielne spotkanie z Czarnogórą o punkty w eliminacjach MŚ 2018 trener Adam Nawałka opracował taktyczny plan A i B, który dotyczył gry ofensywnej, bo do zespołu wrócił napastnik Arkadiusz Milik. Awaryjna sytuacja spowodowała, że teraz naprędce musi wymyślić jeszcze wariant C – złamane dziewiąte żebro wyeliminowało z występu w Podgoricy 27-letniego Krychowiaka. Defensywnego pomocnika, który w reprezentacji nie ma dublera i pod wodzą obecnego selekcjonera wszystkie mecze o punkty rozegrał od pierwszej do ostatniej minuty. Problem wygląda na poważny, z podobnym selekcjoner jeszcze nie musiał się mierzyć. Dla formacji odpowiadających za grę defensywną i środek pola Krychowiak był tym, kim dla ofensywy reprezentacji Polski jest Robert Lewandowski. Zresztą pod nieobecność snajpera Bayernu, to on zakładał opaskę kapitana. Piłkarz PSG to serce, płuca, łokcie, silne nogi i chłodna głowa drużyny narodowej.
Jacek Jaroszewski, doktor kadry, komentuje: Krychowiak chciał, ale nie mógł.
Występ Grzegorza Krychowiaka z Czarnogórą był niemożliwy?
– Zrobiliśmy wszystko, co w mocy, by go wyszykować na niedzielę. On sam był niezwykle zdeterminowany, ale wtorkowy trening nie zostawił złudzeń. Grzesiek doznał urazu w niedzielę, podczas ostatniego treningu PSG. Wiedzieliśmy o jego problemie, ale medycyna zna sposoby, które pozwalają piłkarzom grać mimo problemów z żebrami. Dokładnie badanie wykazało złamanie. Drobne pocieszenie, że w odcinku chrzęstnym, a nie kostnym. Będzie mu łatwiej w życiu codziennym. Nie było sensu, by zostawał na zgrupowaniu, więc w środę wrócił do Francji.
(…)
Jak do niej doszło?
– Przypadkowo zderzył się z kolegą. Przyjechał jednak pełen determinacji i chęci, bardzo liczył na niego trener, więc chcieliśmy mieć pewność, czy jest szansa na występ. Żeby mieć pełny obraz, we wtorek wieczorem zrobiliśmy jeszcze dynamiczne badania – na USG obserwowaliśmy miejsce złamania. Badanie tylko potwierdziło to, co wiedzieliśmy wcześniej. Złamanie jest niestabilne i nie ma szans na występ w Podgoricy. Grzesiek bardzo chciał, ale zagrać nie może. Sam powiedział: „Nie dam rady”. Teraz potrzebuje trzech tygodni odpoczynku i wróci na boisko.
Arkadiusz Milik mówi: Jestem niecierpliwy, chcę grać więcej.
Milik przed kontuzją, a Milik po kontuzji: w jakim miejscu jest pan teraz?
– Na treningach nie czuję jakiejś wielkiej różnicy, ale na razie nie gram tak często jak przed urazem. Trudno jest mi więc pokazać wszystkim: „Zobaczcie, wyglądam jak przed kontuzją!”. Powoli jeszcze odbudowuję pewne rzeczy, bo rehabilitacja to długi proces: siłownia, wzmacnianie nogi, zabiegi. Cały czas ciężko nad tym pracuję.
Kontuzjowane było kolano lewej nogi, którą potrafi pan wyczyniać cuda. Moc wróciła w stu procentach?
– Na pewno jestem gotowy do gry. Są jednak sprawy, które wymagają czasu, rehabilitacji i systematycznych ćwiczeń. Wciąż muszę pracować. Chodzi o najmniejsze detale, o te ostatnie procenty, żeby noga w pełni się odbudowała. Po prostu potrzebuję jeszcze kilku tygodni. Wszystko będzie jak przed urazem, jestem tego pewien.
Przed Marcinem Dorną setny mecz w roli selekcjonera drużyn młodzieżowych. Wspomina wcześniejszych 99, czyli hymn, ślusarz i Dworzec Centralny.
Śnieg i plakat z Olecka
Pierwszy mecz graliśmy w Olecku. Pamiętam datę debiutu, zachowałem w domu plakat-grafikę z podpisami zawodników. To spotkanie mogło się w ogóle nie odbyć, bo w nocy spadł śnieg. Nie było maszyn, żeby uprzątnąć boisko. W ciągu kilku godzin zrobili to z wielkim wysiłkiem ludzie zajmujący się boiskiem w Olecku. To było niesamowite poświęcenie i dobra wola z ich strony.
Cztery spotkania w pięć dni
Często musieliśmy radzić sobie z kwestią regeneracji zawodników. W turnieju U-16 im. Bannikowa na Ukrainie graliśmy cztery mecze w pięć dni, a regulamin określał, że można było zabrać tylko 18 zawodników. W czerwcu, przy bardzo wysokiej temperaturze. Rotowanie zawodników było ważne, żeby nie dopuścić do zagrożenia zdrowia. Jak widać każdy poziom czy kategoria wiekowa niosą ze sobą różne wyzwania.