Pożegnanie z Pucharem Polski, choć przecież został jeszcze rewanż. Pożegnanie ze wsparciem kibiców, którzy na ostatnim domowym meczu zaprezentowali transparent “brak ambicji = brak dopingu”. Marnie grające zimowe “wzmocnienia”, ze szczególnym uwzględnieniem parodysty Ciftciego. Jedno zwycięstwo w 2017, po karnym w końcówce ze śrubującym wówczas passę porażek Piastem. Oddalająca się perspektywa pierwszej ósemki, bo skoro Portowcy nie potrafią zbić walczących o utrzymanie ekip, to dlaczego mieliby punktować z Jagiellonią, Legią i Lechią? A przecież odkąd działa reforma ESA 37, zawsze grali w grupie mistrzowskiej. Byli tam dostarczycielem punktów – raptem 11 oczek w dwudziestu jeden meczach – ale mieli spokój. Teraz komfortem nie śmierdzi, o czym najlepiej wie Kazimierz Moskal.
Szczecin to nie jest miejsce, w którym trener może liczyć na szczególnie wiele zaufania. Moskal przekonał się o tym już po kilku pierwszych meczach sezonu 16/17, gdy pojawiały się pierwsze głosy o potrzebie wymiany trenera. Generalnie w Szczecinie mają chyba delikatny problem z realną oceną rzeczywistości: naprawdę patrząc na ich kadrę, taką oczywistością jest walka o puchary? W coraz mocniejszej Ekstraklasie, gdzie drużyn ewidentnie słabych, kładących się na murawie, już po prostu brak? Zresztą, czasem wydaje nam się, że w Szczecinie wszystko poniżej zwycięstwa w Copa Libertadores, Pucharu Stanleya i Nobla z chemii jest postrzegane jako sromotna porażka.
Ta atmosfera nie działa na korzyść Moskala. Fakt, że rok temu o tej porze Pogoń miała dziesięć oczek więcej – również. Terminarz, w którym czekają same ligowe tuzy, a które trzeba ograć, żeby marzyć o pierwszej ósemce, też nie jest sprzymierzeńcem. Wszak prezes Mroczek mówił, że grupa mistrzowska to absolutne minimum: – Gdybyśmy tam nie awansowali, byłoby fatalnie, ponieślibyśmy także straty wizerunkowe.
Przypomnijmy, że swego czasu Mroczek opowiadał o marzeniach na ten sezon – pierwsza trójka i Puchar Polski. Trochę ta utopijna wizja odjechała.
Dodatkowo nadchodzi wielkimi krokami przerwa reprezentacyjna, czyli w Ekstraklasie ulubiony czas wymiany szkoleniowców. Nowy ma bowiem dzięki niej więcej niż parę treningów, by zaprowadzić nowe porządki. Sam fakt, że dziennikarze na konferencji otwarcie pytają Moskala, czy boi się o posadę, jest więcej niż wymowny. Na giełdzie nazwisk pojawiają się przewidywalne nazwiska: Ojrzyński czy Rumak. Wypowiedzi Moskala brzmią jak tradycyjne formułki wypowiadane przez szkoleniowca na krawędzi:
– Skupiam się na tym, aby zespół był jak najlepiej przygotowany do kolejnego meczu, ponieważ na to mam wpływ. Wielu jest znawców, co zrobiłoby wiele rzeczy inaczej, ale to zarząd mnie zatrudniał i oni zadecydują czy powinienem dalej pracować. Ja na pewno się nie poddaję, bo wierzę w ten zespół, i że poradzimy sobie w tej sytuacji. Zawsze po meczu znajdą się ludzie, którzy będą twierdzić, że powinno wystawić się innego zawodnika. Na pewno byłoby inaczej, ale czy lepiej to już trudno stwierdzić, a my nie mamy możliwości tego sprawdzić.
A przecież dzisiaj do Szczecina przyjeżdża lider. Jagiellonia. Nadzieja w tym, że Jaga słabiutko gra ostatnio na wyjazdach, dostała w czapkę zarówno w Gdańsku jak i w Krakowie. Liczy z pewnością na przełamanie, w czym pomóc ma nieobecność w obronie Pogoni pauzującego Fojuta.
Jak Pogoń nie wygra, musi zacząć coraz intensywniej oglądać się za siebie. Miała być walka o pierwszą trójkę, a na ten moment realniejszym planem jest bój o utrzymanie. Są zespoły, które walczą o pierwszą ósemkę, a choć punktowo wyglądają gorzej, tak mają lepszą formę. Natomiast po podziale oczek przewaga nad strefą spadkową zrobi się iluzoryczna. Jeśli gdzieś w lidze spodziewalibyśmy się, że ktoś jeszcze spróbuje wynalazku lat dziewięćdziesiątych, czyli zatrudnienia strażaka, to właśnie w Szczecinie.
Fot. FotoPyK