O tym, że Pep Guardiola nie posiedzi w stolicy Bawarii dłużej niż przez trzy lata, wiadomo było już zanim oficjalnie zdążył zakomunikować to światu. Im bliżej było jednak końca jego przygody z Bayernem, tym coraz więcej zarzutów pod adresem jego profesjonalizmu formułowano.
Nie podlega jakiejkolwiek wątpliwości, że Hiszpan wprowadził klub z Allianz-Arena na zupełnie inny, dotychczas nieosiągalny poziom dominacji na krajowym podwórku. Choć klubowe legendy początkowo utyskiwały na zbyt iberyjski styl gry zespołu, na zbyt małą liczbę Niemców w składzie, czy w końcu na samego szkoleniowca, on konsekwentnie robił swoje. Z miesiąca na miesiąc coraz brutalniej tłamsił ligowych rywali i w pewnym momencie doszło już nawet do tego, że niektóre zespoły wolały się na mecz z Bayernem się wykartkować, niż podjąć walkę, bo i tak nie widziały jakichkolwiek szans na zdobycz punktową.
W Bundeslidze więc monachijczycy rządzili niepodzielnie, ale znacznie gorzej szło im w Champions League. A nie ma co ukrywać, że przy takiej przewadze w lidze priorytetem automatycznie stała się Liga Mistrzów. Z sezonu na sezon ciśnienie rosło, a gdy po dwóch próbach zakończonych fiaskiem Guardiola zbliżał się do trzeciej, wiadomym już było że czwartej nie będzie. Że za rok o tej samej porze najprawdopodobniej będzie już mieszkał na Wyspach, a czerwone koszulki swoich podopiecznych zamieni na te błękitne.
Pojawiały się więc pytania. Czy Pep zdoła skupić się na pracy w Bayernie, skoro dobrze byłoby też w międzyczasie przygotować się do wyjazdu? W jaki sposób podzieli uwagę między to, co ważne teraz, a to, co ważne będzie za kilka miesięcy? Nic więc dziwnego, że gdy fotoreporterzy przyłapali go w Amsterdamie na spotkaniu z Txikim Begiristainem, dyrektorem sportowym City, kibice wpadli w szał.
“Dopiero co zamieszanie w Niemczech wywołały zdjęcia Guardioli z Amsterdamu. Już nie w charakterystycznym dla niego, eleganckim stylu, a w głęboko naciągniętej czapce i z plecakiem, jakby przyjechał autostopem. Ale to nie była podróż w celach turystycznych, nie wysłał go tam też Bayern. Trener w Holandii spotkał się z Txikim Begiristainem, dyrektorem sportowym City. Panowie mieli rozmawiać o planach na przyszły sezon, zainteresowaniu 19-letnim Bazoerem z Ajaksu i 20-letnim Willemsem z PSV, a już dzień później – przedstawiciel Anglików został sfotografowany z wujkiem Ilkaya Gundoganem, jednocześnie jego agentem” – pisaliśmy wówczas.
Wszelkie wątpliwości zostały więc wówczas rozwiane, a Guardioli zostało tylko jedno – zrobić wszystko, by zwycięstwem w walce o Lidze Mistrzów uciszyć tych, którzy go krytykowali. To jednak się nie udało, bo w dwumeczu z Atletico Bayern poniósł porażkę. I choć pewnie nigdy już się nie dowiemy, w jakim stopniu temat Manchesteru City zaprzątał głowę Hiszpana, to jednak koniec końców nikt nie miał do niego pretensji, a Guardiola pożegnał się z Monachium w pięknym stylu – zdobytym w maju dubletem.