Przynajmniej na kilka godzin w ten weekend zapachnie nam pod nosem wielką piłką. Największy relikt komunizmu w Polsce (czytaj Pałac Kultury i Nauki) odwiedzi całkiem spora grupka sław europejskiej piłki. Capello, Hitzfeld, Toshack, Antić, Bilić, Advocaat i wielu innych. Grzegorz Lato kupuje już garnitur i krawaty z przeceny, na czym przyłapują go paparazzi, a w hotelach zaczynają marynować mięsa i chłodzić wódkę. Cała ta oficjalna paplanina niewiele nas w sumie obchodzi – wyniki losowania każdy zobaczy w telewizji. Bardziej jesteśmy ciekawi, jak na salonach pokaże się tym razem Grzegorz Lato. Bo nie mamy wątpliwości, że lepiej czuje się w towarzystwie Zdzisława Kręciny i Adama Olkowicza niż poważnych gości z zagranicy.
Kazimierz Greń, który najpierw pomagał Lacie dostać się na stołek, a teraz zgrywa jego największego przeciwnika, na łamach “Futbol News” mówi: – Przecież on po angielsku potrafi tylko się przywitać i zamówić coś do picia. Mówca z niego żaden. Nawet w rodzimym języku ma problemy ze skleceniem czegoś sensownego.
Mówiąc w skrócie, Greń wieści taki salonowy obciach roku. – Lato znów się zbłaźni. On nie potrafi odnaleźć się na salonach. Dobrze, że choć garnitur sobie kupił, bo jak prowadziłem jego kampanię, to na spotkania z delegatami w trampkach biegał – żartuje. Przyznajemy, że ma sporo racji, ale… kto to mówi? Czy faceta, który nie tak dawno zapowiadał na zjeździe PZPN, że popełni samobójstwo można traktować do końca poważnie?
Pamiętacie jeszcze płomienną przemowę Grzesia, kiedy UEFA rozstrzygnęła, w ilu polskich i ukraińskich miastach odbędzie się Euro 2012? Przed niedzielną uroczystością radzimy prezesowi PZPN, żeby nie silił się na lingwistę i skorzystał z pomocy tłumaczki. Wstyd będzie zdecydowanie mniejszy…