Nie mamy innego wyjścia, znowu będzie o sztabie reprezentacji. Wytknięcie głupiego kłamstwa Franciszka Smudy najwyraźniej dotarło do samego selekcjonera. Franz, który nie tak dawno na łamach “GW” wycierał sobie gębę Pawłem Janasem i oskarżał go o zabieranie żony na zgrupowania reprezentacji, wycofał się z tamtego oszczerstwa. Czy zgrabnie i przekonująco? Naszym zdaniem nie, bo wypadałoby jeszcze PRZEPROSIĆ. No, ale może tylko się czepiamy…
Fragment wywiadu ze Smudą z “Przeglądu Sportowego”. Dziennikarze pytają: – Ł»ałuje pan, że zabrał do Tajlandii żonę? Oberwało się panu za to najmocniej. No i odpowiedź Franza. – Przemilczę temat poprzednich selekcjonerów. Rzeczywiście, żon to oni ze sobą nie zabierali (śmiech). (…) Piłka potrzebuje naturalności. Nie róbmy z futbolu jakiegoś sztucznego twora, komputera. Prowadząc kadrę, też trzeba ludzkiej życzliwości, normalności. Jak przed EURO będzie długie zgrupowanie, żony na pewno będą mogły nas odwiedzić. Proszę zapytać chłopaków, jak czują się w połowie trzytygodniowego zgrupowania. Zaręczam, że każdy już po 10 dniach zaczyna dostawać, przepraszam za określenie, pierdolca. W hotelu nie mogą patrzeć na siebie. Wiecie, dlaczego dostaję cięgi? Bo afer w kadrze nie ma. Nikt nie chla po nocach, przez okno panie nie włażą. To niektórym się nie podoba, ale nie przejmuję się. Mam skórę grubą jak aligator.
Odwrócenie uwagi czytelników od rzuconego wobec Janasa oszczerstwa było nawet sprytne. Nie jesteśmy fanami trenera Widzewa Łódź, ale skoro ktoś wplątuje go w swoją gierkę, będziemy konsekwentni. Mieliśmy już jednego selekcjonera, który na prawo i lewo częstował nas kłamstwami. Franz, lubimy cię, ale będziemy cały czas uważni.