Kiedy pod koniec sierpnia belgijski rzeźnik Axel Witsel połamał nogę Marcina Wasilewskiego, wydawało się, że dalsza kariera reprezentanta Polski legła w gruzach. Najpierw bolesna operacja, potem trudna rehabilitacja. Słowem – ogólna beznadzieja. Przyznajemy bez bicia, że zastanawialiśmy się, czy “Wasyl” jeszcze kiedykolwiek kopnie piłkę, nie licząc zabaw ze swoim kilkuletnim synkiem. Trener “Fiołków” Ariel Jacobs powiedział właśnie, że 6 stycznia Polak poleci z resztą zespołu na zgrupowanie w Hiszpanii. Brzmi to wręcz niesamowicie, ale na początku roku może zacząć biegać.
Obrońca Anderlechtu Bruksela szybko zapomniał o koszmarnym dla niego meczu ze Standardem Liege. Znając charakter Wasilewskiego, można było przypuszczać, że zrobi wszystko, co w jego mocy, żeby wrócić na boisko. Chęci nikt mu nie odmawiał, ale wiele zależało też od operujących go lekarzy. Ci nie spartaczyli swojej roboty, bo rehabilitacja “Wasyla” przebiega wzorowo. Od przeorania nogi Polaka przez Witsela nie minęły jeszcze cztery miesiące, ale szkoleniowiec Anderlechtu przekazał belgijskim dziennikarzom dobre dla Marcina wieści.
Wasilewski czuje się coraz lepiej, dlatego 6 stycznia zabieram go na obóz do La Mangi. Być może w tych dniach zacznie truchtać – zdradził w jednym z wywiadów Ariel Jacobs. Belg jest wielkim zwolennikiem stylu gry “Wasyla” i nie dziwimy mu się, że nie może doczekać się, aż kontuzjowany piłkarz wróci do zdrowia. Ciekawe, czy podobne myśli nachodzą Franciszka Smudę, który na ostatnim zgrupowaniu reprezentacji najbardziej zrugał właśnie bocznych obrońców.
Tak, czy inaczej – trzymamy kciuki za obrońcę Anderlechtu, choć w tym sezonie będzie mu trudno pomóc kolegom w walce o mistrzostwo Belgii. Na razie piłkarze “Fiołków” radzą sobie bez niego nieźle – prowadzą w tabeli z przewagą siedmiu punktów nad Club Brugge.