Jak pewnie wiecie, od czasu do czasu śmiejemy się z piłkarzy grających w Ekstraklasie. Czasami z umiejętności, ale w sumie dość rzadko, bo to naturalne, że gdyby były wyższe, to dany delikwent nie grałby w naszej lidze, a w jakiejś lepszej. Jednak nie potrafimy przejść obojętnie np. wtedy, gdy widzimy rażące zaniedbanie obowiązków. Wiecie – pressing a’la Iwański, powrót a’la Stevanović czy Janota, albo klasyczne trałkowanie. Jednak jak się okazuje, to niekoniecznie piłkarze muszą być największymi leniami w trakcie meczów Ekstraklasy.
Po zobaczeniu tego nagrania nie do końca wiemy, za co pieniądze biorą osoby odpowiedzialne za bezpieczeństwo na stadionie Arki Gdynia.
Naprawdę nie trzeba mieć fantazji powieściopisarza, by wyobrazić sobie, jak ten gostek posuwa się do czegoś więcej niż tylko werbalny atak na Jacka Magierę. W skrajnej wersji mógłby być na przykład nie tylko idiotą, ale również kimś chorym psychicznie. Mógłby? Mógłby. Powiecie, że niepotrzebnie się nakręcamy, a my powiemy, że lepsze to niż czekanie na tragedię. Można powiedzieć, że tutaj zabrakło jedynie tego, by goście w kamizelkach rozwinęli mu czerwony dywan.
Niezależnie od tego, jak wysoko oceniamy zarządzanie Arką, zaniedbanie jest ewidentne, więc beknąć za to musi nie tylko ten półgłówek, który nie potrafi usiedzieć na dupie. Takich sytuacji zwyczajnie w Ekstraklasie być już – od kilku ładnych lat – nie powinno.