Podobno jutro ma dojść do jakiegoś przełomu w PZPN, do którego oczywiście nie dojdzie. I – biorąc pod uwagę “opozycję” – bardzo dobrze. Chroń nas Boże przed Jagodzińskim i jego kumplami.
Jagodziński to Czarnecki polskiej piłki – przyklei się tam, gdzie akurat jest szansa zaistnieć. Przez kilkanaście lat dał się poznać tylko z jednej strony – z debilnego uścisku ręki, z którego jest bardzo dumny. Polega to na tym, że kiedy mu się podaje dłoń, on ją ściska najmocniej jak potrafi, niby nieświadomie. Wiecie – że to niby takie fajne, że ma ma facet krzepę i w ogóle. Równie dobrze zamiast podawać mu rękę, można byłoby wyładować mu cały paralizator na jajach. Ciekawe, czy też by był zadowolony?
Walka o stołki w związku trwa. Grzegorz Lato z oczywistych, intelektualnych względów nie nadaje się na prezesa PZPN, ale mamy głębokie przekonanie, że Jagodziński – przebiegły lis – byłby zdecydowanie bardziej niebezpieczny.
Czy jest szansa, że kiedyś o władzę w związku powalczy ktoś, kogo warto popierać? Wątpliwe. Biją się dwie grupy żenujących typów, nam pozostanie obserwacja…