Mieliśmy napisać już o tym wczoraj, ale z braku czasu – nie napisaliśmy. Czas nadrobić zaległości. Jeden z dziennikarzy “PS” lamentował w ostatnim czasie, że Franciszka Smudy będzie dało się zwolnić (a niby dlaczego nie?), że Tomaszowi Wałdochowi nikt nie chce zapłacić 40 tysięcy miesięcznie (a dlaczego ktoś miałby chcieć?), a teraz alarmuje, że PZPN chce samemu wybrać dyrektora reprezentacji (a dlaczego by nie?). Bez dwóch zdań, powinien dostać premię. Ale od “Franza”, oczywiście.
Samego “Przeglądu Sportowego” prawie nikt nie kupuje, więc problem by nie istniał, ale niestety później artykuły są cytowane przez duże internetowe portale. I powstaje jakiś zakłamany obraz rzeczywistości, świata podzielonego na “tych dobrych” (od Smudy) i “tych złych” (od PZPN). Już to kiedyś przerabialiśmy – przy okazji Leo Beenhakkera. Nie liczyły się argumenty, nie liczyła się prawda. Liczyło się tylko jedno – za kim jesteś, skąd się wziąłeś? Gdzie nas to zaprowadziło – wszyscy widzieli.
Teraz mamy powtórkę z rozrywki, a przynajmniej jej początek. Smuda ma we wszystkim rację, PZPN nie ma jej w niczym – bez względu na okoliczności. Gdyby “Franz” zażądał 500 tysięcy złotych miesięcznie, dziennikarz “PS” krzyczałby – DAĆ MU! Gdyby chciał zatrudnić własną babcię jako asystenta, od razu byłby wrzask – MA PRAWO! I tak dalej…
Włodzimierz Lubański – jak rozumiemy z artykułów prasowych – jest proponowany przez PZPN na stanowisko dyrektora reprezentacji. “Przegląd Sportowy” określa go “wtyczką”. Jaką, kurwa, wtyczką? Czy ktoś tu zwariował? Czy tu się toczy jakaś wojna na linii związek – kadra? Szpiegostwo, podchody? Jakie to tajemnice Lubański – jako dyrektor – miałby wynieść? W jakim hotelu zamieszka kadra? I tak każdy to wie. Z jakim przeciwnikiem zagra? Kto dostanie powołanie? Coś się komuś kompletnie pomieszało w głowie. Franciszek Smuda, jako selekcjoner, ale jednocześnie pracownik PZPN, NIE MA PRAWA mieć przed PZPN tajemnic. Jeśli PZPN potrzebuje “wtyczki” (jak donosi “PS”) w obozie “Franza”, to znaczy – niestety – że “Franza” należy wywalić, bo jest nielojalny. On ma odpowiadać za powołanie piłkarzy, treningi, taktykę… Gdzie tu miejsce dla Lubańskiego jako “wtyczki”? Ma dzwonić wieczorem do Laty i mówić: “Tu Luban, tu Luban, Greg, to co ci teraz powiem jest ściśle tajne – jutro będzie trening strzelecki. Muszę się rozłączyć, bo ktoś idzie!”. O to chodzi?
Franciszek Smuda – czy się to komuś podoba czy nie – został mianowany trenerem reprezentacji Polski. TRENEREM. Ma trenować, a nie zajmować się polityką. PZPN wybrał go selekcjonerem, a teraz ma prawo wybrać Lubańskiego dyrektorem. Nazywanie jednego z najlepszych piłkarzy w historii “wtyczką” w tym kontekście to w zasadzie nazwanie go “kapusiem”, “agentem” itd. Obrzydliwość.
Ł»yczymy Franciszkowi Smudzie jak najlepiej, to charyzmatyczny facet, coś może z naszych gwiazdeczek wydusić. Ale niech nie idzie drogą Beenhakkera, niech nie zawłaszcza pól, które go niego nie należą. I niech gazety też nie powtarzają scenariusza, który raz doprowadził nas do katastrofy. Kult jednostki to zawsze zwiastun klęski.
PS Pojawił się pierwszy komentarz tego typu, pojawią się pewnie kolejne, więc od razu reakcja – nie chodzi o to, jakim trenerem jest Smuda. Genialny trener ma genialnie prowadzić drużynę, dobry trener – dobrze. Chodzi o to, by słów trenera (ktokolwiek nim będzie) nie traktować jako dogmatów, a żądań – automatycznie jako obowiązków dla przełożonych.