Jak donosi “Dziennik”, Franciszek Smuda przekonał Sebastiana Boenischa do gry w reprezentacji Polski. Cała historia trochę się nie trzyma kupy, bo z tekstu wynika, że “Franz” jeszcze się z piłkarzem nie spotkał, a dopiero dziś zrobi to jego przyszły asystent, Tomasz Wałdoch. Ale może problem w tekście jest z chronologią, a nie z faktami. Oby.
Boenisch zdecydowanie by się nam przydał. Aż trudno uwierzyć, że naprawdę zgodzi się grać dla Polski, ale jak już kiedyś pisaliśmy – grzechem byłoby nie spróbować. A jeśli Sebastian rzeczywiście przyjmie zaproszenie “Franza”, tym gorzej wypadnie ocena pracy Leo Beenhakkera, któremu do Bremy nawet nie chciało się ruszyć.
Ale jedno musimy sprostować. “Dziennik”, jako kolejna już gazeta, napisał, że Smuda “kończył przecież szkołę trenerską w Kolonii”. Oczywiście, że nie kończył – skończył tylko jakiś kursik w tym mieście, a absolwentem renomowanej uczelni nigdy nie został i zresztą nie miałby na to formalnie żadnych szans. Z prostego powodu – nie ma nawet matury.