Reklama

Co zrobić z boiskowymi rzeźnikami? Zaproponuj…

redakcja

Autor:redakcja

31 sierpnia 2009, 15:34 • 3 min czytania 0 komentarzy

Dyskusja trwa od kilku lat, ale w dniu gdy dochodzi do takiej tragedii jak ta z udziałem Marcina Wasilewskiego, przybiera na sile – co zrobić z piłkarzami, którzy swoimi bezmyślnymi zagraniami doprowadzają do okropnych kontuzji? Czasami z powodu zwykłej głupoty, a czasami z wyrachowania. Piłka z każdym rokiem staje się coraz szybsza, bardziej agresywna, coraz rzadziej ktokolwiek cofa nogę i coraz mniej ma czasu na to, by się zastanowić nad konsekwencjami swojego ruchu. Do tego presja, która stale rośnie. I pieniądze, które wymuszają zwycięstwo “za wszelką cenę”.
Wedle boiskowego prawa, skutek tak naprawdę nie ma znaczenia. Bardziej liczą się intencje. Groźny wślizg zakończony połamaniem komuś nóg będzie tak samo ukarany, jak groźny wślizg, który w efekcie poskutkował tylko siniakiem. Uznaje się, że kontuzje to ryzyko zawodowe. Absurd.

Co zrobić z boiskowymi rzeźnikami? Zaproponuj…

Równie dobrze należałoby przyjąć, że przekroczenie samochodem prędkości o 20 kilometrów na godzinę i nieumyślne spowodowanie śmierci powinno spotykać się z takimi samymi konsekwencjami jak zwykła, zbyt szybka jazda. Mandat, kilka punktów karnych. A ofiara przechodząca przez jezdnię robiła to na własne ryzyko. Śmierć jest ryzykiem, jakie musi zakładać każdy pieszy.

W zwykłym prawie finalny skutek ma znaczenie ogromne. Tymczasem piłkarski karomierz nie jest przystosowany do dzisiejszej brutalności tego sportu. Powinno istnieć szacowne grono ludzi, którzy rozstrzygaliby, jak wielkim zwyrodnialcem był faulujący zawodnik. I czy należy mu się pół roku dyskwalifikacji, czy rok. Rzeźników trzeba z futbolu eliminować, zanim wytną w pień wszystkich Powołanie komisji do spraw najbardziej brutalnych faulów – która po uznaniu faulu za celowy wymierzałaby wyrok, jest koniecznością naszych czasów.najbardziej utalentowanych piłkarzy świata (to uwaga – tak szczerze – nie dotycząca akurat Wasilewskiego).

Natomiast chyba nie jest dobrym pomysłem, by piłkarz faulujący musiał pauzować tyle samo czasu, co jego ofiara. Za chwilę zaroiłoby się od oszustów. Wyobraźmy sobie – Cristiano Ronaldo fauluje jakiegoś szaraczka. Ten uznaje, że coś go boli w krzyżu i grać nie może. Mija tydzień, dwa, mija miesiąc. A on w końcu uznaje, że na boisko już nigdy nie wróci. Bo tak go ten Ronaldo załatwił. I tylko można się zastanawiać, ile ów szaraczej musiałby dostać pieniędzy od klubów, którym gra Ronaldo nie była na rękę? 10 milionów? 20 milionów?

Oczywiście przykład ekstremalny, ale tworząc prawo trzeba i takie sytuacje zakładać. Pewnie nic takiego nie zdarzyłoby się za rok, za dwa, ale kto wie – za dwadzieścia lat w klubie X może trafić się szalony prezes Y wpadający na takie właśnie pomysły…

Reklama

Już chyba sprawiedliwsza – choć oczywiście niemożliwe – byłaby metoda “oko za oko”. Wyobraźcie sobie – zbiera się komisja lekarska i na nodze zawodnika Standardu Liege zaznacza dokładnie miejsca, w których specjalista ma dokonać złamań otwartych. To chyba jedyna opcja, która brutalom naprawdę dałaby do myślenia…

Niedawno na temat kontuzji wypowiadał się Jakub Błaszczykowski (“Magazyn Futbol”). I mówi tak: – Niekiedy widzę, że ktoś chce zrobić wślizg od tyłu i od razu wyskakuję w górę. Ktoś może pomyśleć, że symuluję, ale chodzi o to, że lepiej jest być trafionym w locie, wówczas nie stanie ci się wielka krzywda. A co innego, kiedy ktoś cię trafi w nogę, na której opierasz ciężar ciała. (…) Trener po meczu z Schalke powiedział, że sędziowie muszą uważać na to, jak jestem traktowany. Nie może być tak, że jestem celem. Ale z drugiej strony nie można zabronić innym ostrej walki. Bo ta ostra walka jest wpisana w futbol. Propozycje, żeby w razie kontuzji, “kat” pauzował tyle, co “ofiara”, moim zdaniem nie mają sensu. Wiem, że zazwyczaj zawodnik, który jest kopany gra krócej niż taki, który tylko kopie. Ale jedni i drudzy są potrzebni.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...