W zeszłym sezonie Michał Nalepa był jednym z najbardziej wyróżniających się młodych piłkarzy I ligi i kluczową postacią Arki w drodze po awans do Ekstraklasy. W tym – z powodu przedłużających się problemów zdrowotnych, które trapić zaczęły go jeszcze pod koniec wiosny minionego roku, murawy na najwyższym szczeblu rozgrywkowym powąchał jak dotąd przez całe 24 minuty. Choć w klubie upierano się, że najlepszą opcją dla zawodnika będzie półroczne wypożyczenie do którejś z ekip I ligi, sam pomocnik wzbraniał się przed tym, jak tylko mógł.
Mało rzeczy grzało w ostatnim czasie gdyńskich kibiców tak, jak kwestia przyszłości w zespole żółto-niebieskich Michała Nalepy. W przypadku każdego innego zawodnika fani Arki pewnie dość szybko pogodziliby się z tymczasowym odejściem gracza, który dopiero co wrócił po poważnej kontuzji. Z Nalepą jest jednak inaczej – mowa bowiem o piłkarzu, który od najmłodszych lat jest związany z klubem, na każdym kroku powtarzał, że jego największym marzeniem jest gra z Arką w Ekstraklasie, a w zeszłym sezonie I ligi był absolutnie niezbędnym elementem układanki Grzegorza Nicińskiego (2033 minuty na boisku, pięć goli, trzy asysty i, w konsekwencji, powołania do reprezentacji Polski U-21).
Kwestia wypożyczenia Michała szybko stała się więc przedmiotem gorących dyskusji zarówno wśród samych kibiców, jak i kością niezgody między kibicami i zarządem. “Trzymać za zasługi i dać powalczyć czy puścić na chwilę gdzie indziej i odebrać gotowego grajka?”, brzmiało najważniejsze z pytań. Sam prezes Arki, Wojciech Pertkiewicz, w niedawnym wywiadzie dla nas nie ukrywał, że jego zdaniem najlepszą opcją dla Nalepy będzie półroczne wypożyczenie do któregoś z klubów pierwszej ligi:
Ktoś jeszcze dostał wolną rękę w poszukiwaniu klubu?
Mam nadzieję, że przespał się z tym już Michał Nalepa. Chcemy go wypożyczyć na pół roku. Wiążę z nim wielkie nadzieje. Wiadomo, trafiło mu się to, co trafiło i to jeszcze w najgorszym momencie. To przecież młody chłopak, arkowiec z krwi i kości. Jego marzeniem było zagrać w Arce w Ekstraklasie. Derby zapalały mu lampę nad głową i wskazywały kierunek. Wypadł na długo z powodu problemów zdrowotnych i ma co nadrabiać. Ponadto Dominik Hofbauer spisuje się dobrze, jest Antek Łukasiewicz, jest Yannick Sambea… Dla Michała najważniejsza jest w tej chwili gra. Nawet gdyby został i chciał powalczyć, byłby co najwyżej w rotacji. A ja chciałbym, żeby Nalepa wracał do nas jako zawodnik, od którego trener zacznie ustawianie środka pola. To mi się marzy, bo naprawdę w niego wierzę.
Czyli wypożyczenie jest przesądzone?
Cały czas prowadzimy rozmowy. Nie ma co ukrywać, że zainteresowanie jest duże.
Czołówka?
Prawie wszyscy. Jeśli Michał będzie pod formą i nie będzie grał, to pretensji mieć nie możemy, ale dla nas najważniejsze jest, żeby dostał szansę na regularne występy.
Zaakceptował to już?
Jeszcze się bije z myślami. Zdrowy rozsądek podpowiada jednak, że 21-letni piłkarz musi grać. „Zostaję i jeszcze powalczę” w tej sytuacji pachnie leniem. Rozumiem, facet jest stąd, tu spędził całe życie, ale nic nie kształtuje tak, jak oderwanie się na jakiś czas od środowiska, w którym się wychowało i które potrafi momentami nieco zagłaskać człowieka. Ma umiejętności piłkarskie, cechy wolicjonalne, pozytywną agresję, determinację i jest takim trochę boiskowym chamem, choć akurat w jego kontekście jest to coś, co pozwoli mu się rozwijać. Chcemy, żeby do nas wrócił jako gracz, który zapomniał o kontuzji i który w kolejnych derbach nie wejdzie na kilka minut, lecz zagra od początku i dołoży cegiełkę do zwycięstwa.
Arka uparła się, że Nalepę chce wypożyczyć, Nalepa zaś uparł się, że w Arce chce zostać. Choć oczywiście o jakimś otwartym konflikcie między piłkarzem i zarządem mowy być nie mogło, to jednak sytuacja mimo wszystko przez długi czas wydawała się dość nerwowa. Przeciągający problem trzeba było więc rozwiązać jak najszybciej, nim któraś ze stron koniec końców nie wytrzyma ciśnienia. Stanęło na tym, że Nalepa ostatecznie na wiosnę zostanie w Gdyni. I trudno nie odnieść wrażenia, że z punktu widzenia międzyludzkiego było to jedyne rozwiązanie pozwalające uniknąć burzy. Tak przynajmniej można wywnioskować z jego wypowiedzi dla “Przeglądu Sportowego”:
– Rozmowy były konkretne, ale szczegółów nie będę zdradzał. Przedstawiłem swoje stanowisko. Powiedziałem, że chcę zostać. Nie po to tyle walczyłem o ekstraklasę dla Arki, żeby teraz odchodzić. Uważam, że zasługuję na szansę. Będę walczył o skład. Co wyjdzie? Zobaczymy. Chciałbym zdobyć z Arką Puchar Polski. Mam nadzieję, że będzie mi to dane. Z początku klub obstawał przy tym, że zamierza mnie wypożyczyć. Ja miałem inną wizję. Udało się osiągnąć kompromis. Nadal jestem w drużynie – stwierdził.
Jak zaś należy się na to zapatrywać od strony czysto sportowej? Cóż, na pozycjach, których może występować Nalepa (defensywny, środkowy, ofensywny pomocnik) Arka może i nie ma aż takiej pustyni, jak w przednich formacjach, jednak – umówmy się – na kłopot bogactwa i jakości gdynianie również nie mogą narzekać.
Na tę chwilę nie do ruszenia wydaje się chyba tylko Dominik Hofbauer, który pod koniec rundy był zdecydowanie najjaśniejszym punktem Arki. Austriak jako jedyny z graczy środka pola zdołał uzyskać średnią not Weszło wyższą niż ocena wyjściowa (5,10). W dalszej kolejności mamy zaś solidnego i cieszącego się mocną pozycją w zespole, lecz zarazem mającego już także swoje lata Antoniego Łukasiewicza (średnia 5,00), gasnącego z meczu na mecz i godzącego się pod koniec jesieni z rolą rezerwowego Mateusza Szwocha (4,94), porządnego, ale nierobiącego też nie wiadomo jakiej furory Yannicka Sambeę (4,92) i Adama Marciniaka, który jednak z czasem ze środka pomocy przesuwany był na swoją nominalną pozycję – bocznego obrońcy – i który w obliczu pozostania Nalepy w Arce nie byłby już raczej brany pod uwagę jako jego bezpośredni rywal w walce o pierwszy skład.
W skrócie – na dwa wolne miejsca w podstawowej jedenastce Michał będzie miał trzech konkurentów. Do tego trzeba brać pod uwagę, że w trakcie sezonu przyjdą także kontuzje i zawieszenia za kartki. Poprzeczka może i nie leży na ziemi, ale nie będzie też zawieszona gdzieś wysoko w chmurach. Jeśli oczywiście Nalepa weźmie się ostro do roboty, zrzuci parę kilogramów i udowodni prezesowi oraz przede wszystkim wciąż pokładającym w nim olbrzymie nadzieje kibicom, że wspomniane “śmierdzenie leniem” mu nie grozi. W jakkolwiek prosty sposób to zabrzmi, teraz już tylko od niego będzie zależeć to, czy upór pomoże mu wiosną błysnąć jak za czasów występów na zapleczu czy jedynie przyczyni się do kolejnego straconego półrocza. Tak czy owak, szkoda by było, gdyby tak dobrze zapowiadający się i – w pozytywnym tego słowa znaczeniu – charakterny gość przepadł bez śladu.
Fot. FotoPyK