Wyznawcy Leona zaraz się rzucą na nas, że jesteśmy opętani. Osoby rozsądne przyznają nam rację. Niestety, ale powołanie Seweryna Gancarczyka do reprezentacji Polski (wstępna lista na wrześniowe mecze) to KOMPROMITACJA sztabu kadry.
Wystarczyło, że ten zawodnik trafił do polskiej ligi i nagle okazało się, że reprezentacji może być potrzebny. W takim razie – czemu nie był potrzebny przez poprzednie trzy lata, kiedy grał w zespole Metalista? Gołym okiem widać, że komuś NIE CHCIAŁO SIĘ pojechać na Ukrainę i zobaczyć go w akcji. Bo druga wersja jest taka, że w Lechu w ciągu dwóch tygodni nauczyli Gancarczyka grać w piłkę, w co przynajmniej my nie wierzymy.
Sam zawodnik mówi dziś na łamach prasy, o tym, czy ktoś z reprezentacji oglądał jego mecze w Charkowie. – Na pewno nie było nikogo. Ostatni raz odwiedził mnie ktoś, kiedy był poprzedni sztab szkoleniowy. Wtedy przyjeżdżał trener Maciej Skorża.