Dla Kamila Stocha coś takiego jak słynna polska gościnność najwyraźniej nie istnieje. Gości przyjął wprawdzie z klasą, ale kiedy przyszło do imprezy, gwiazdą wieczoru znów był tylko on. Drugi konkurs w Wiśle, druga wygrana i powiększająca się przewaga w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Czy ktoś zatrzyma go w najbliższy weekend w Zakopanem?
Nie ukrywamy, że kiedy wracający po rocznej przerwie Schlierenzauer huknął dzisiaj w pierwszej serii 135,5 m, omal nie zakrztusiliśmy się niedzielnym rosołem. Widać sobotni konkurs, w którym Austriak nie wszedł nawet do serii finałowej, podziałał na niego mobilizująco. Później jednak wszystko wróciło do normy. Szczególnie, kiedy na belce startowej pojawił się liderujący od wczoraj w Pucharze Świata Stoch. 135,5 dało mu prowadzenie po pierwszej serii i 5,8 pkt. przewagi nad drugim Domenem Prevcem. Czyli było w zasadzie pozamiatane, można już było przełączać się na mecz Manchester United-Liverpool.
Szkoleniowiec Polaków Stefan Horngacher należy raczej do ludzi oszczędnych w okazywaniu emocji, ale Polo Tajner, obecnie prezes Polskiego Związku Narciarskiego, dziś znów nie wytrzymał. Jak za dawnych lat.
W drugiej serii niespodzianki nie było i 128 m – chociaż już mniej wystrzałowe – pozwoliło Polakowi utrzymać pierwsze miejsce. Ostatecznie drugi był Daniel Andre Tande (chociaż stracił do Kamila tylko 1,2 pkt.), a trzeci Domen Prevc. Niestety, kapitalnego trzeciego miejsca po pierwszej serii nie utrzymał Maciej Kot, który jednak ostatecznie był 5. Piotr Żyła tym razem nieco słabiej – 11. miejsce.
Aktualna pierwsza trójka w „generalce” PŚ wciąż wygląda więc tak, jak powinna:
Kamil Stoch – 833
Daniel Andre Tande – 767
Domen Prevc – 751
Niestety, złapać się za głowę można było jednak też oglądając skoki niektórych naszych zawodników, co ostatnio było raczej rzadkością. Przyznajmy to szczerze: odpadnięcie po pierwszej serii aż pięciu z ośmiu zawodników to bardzo kiepski wynik, tym bardziej kiedy skaczesz w domu. W pierwszej przepadli Aleksander Zniszczoł, Jakub Wolny, Klemens Murańka, Jan Ziobro i Dawid Kubacki.
Mimo to Polacy wciąż utrzymują pierwsze miejsce w Pucharze Narodów przed Austriakami i Niemcami. Dlatego też podczas konkursu drużynowego w Zakopanem nasza drużyna pojawi się na Wielkiej Krokwi na galowo – w żółtych koszulkach. Tego jeszcze nie grali! Cóż, dla niektórych naszych zawodników może to być jedyna w życiu okazja do takiej przymiarki. Wygranie PN byłoby wielką rzeczą, bo to tej pory przez lata regularnie zbieraliśmy w nim oklep.
Zawody w Zakopanem już 21 i 22 stycznia. Patrząc na to, co w ten weekend w Wiśle znów wyczyniał Stoch, w przyszłym tygodniu może paść kolejny ciekawy rekord. Rakieta z Zębu może zostać zawodnikiem z największą liczbą zwycięstw w zawodach PŚ na polskiej ziemi. Do tej pory pierwsze miejsce zajmował pod tym względem wspomniany Schlierenzauer, który wygrywał u nas pięciokrotnie, za każdym razem w Zakopanem. Stoch właśnie się z nim zrównał – ma trzy wygrane w Zakopanem i dwie w Wiśle.
Konkursy w Zakopanem będą szczególne z jeszcze jednego względu. Będą to pierwsze zawody PŚ od czasu zakończonej niedawno częściowej modernizacji Wielkiej Krokwi, która – przez zmianę kąta nachylenia progu – ma być teraz trudniejsza dla zawodników. Pytanie czy dla Stocha, który dzisiaj lata w innej lidze niż reszta, może to mieć większe znaczenie. I coś nam mówi, że rekord Simona Ammanna z 2010 r., kiedy skoczył tam 140,5 metra, może jego naporu nie przetrwać.
RB