Nieudolność duetu Urban&Trzeciak uratowała tym razem karierę Nikicie Andriejewowi. Przypomnijmy, że Legia odstrzeliła napastnika Levadii Tallin po krótkich testach, na których musiał pograć w siatkonogę i podnieść kilka sztang. Aha, zagrał też w wewnętrznej gierce, ale niestety wówczas nikt nie podał mu piłki… Teraz Andriejew przeszedł do Primera Division, konkretnie do Almerii. Gwiazdorzy z Warszawy, którzy zdaniem duetu UT (brzmi jak UT Arad – może to właściwy poziom) są lepsi od Andriejewa, o transferze do ligi hiszpańskiej mogą tylko pomarzyć.
Andriejew może odstapnąć z ulgą – w polskiej lidze pewnie zakopałby się na dziesięć lat, a tak zagra przeciwko Barcelonie czy Realowi Madryt. Ale nie on pierwszy powinien dziękować Urbanowi i Trzeciakowi. Sprawdza się teoria, że nie ma dla piłkarza lepszej rekomendacji, niż oblanie testów na Łazienkowskiej.
Bernard Parker, reprezentant RPA, po świetnej rundzie w barwach Crveny Zvezdy trafił do wicemistrza Holandii, Twente. Co ciekawe, piłkarzem tego klubu jest też Ranford Osei, którego Trzeciak dość nieporadnie próbował ściągnać do Warszawy. Obaj wygrali los na loterii, nie podpisując kontraktu z warszawskim klubem. Bo gdyby podpisali, to dziś właśnie szykowaliby się do spotkania z kabaretową Cracovią.
Oczywiście dodać możemy też Roberta Lewandowskiego, od którego Trzeciak wolał Mikela Arruabarrenę (za taką decyzję powinien dostać sądowy, 10-letni zakaz zbliżania się do stadionów piłkarskich) czy też Rodneia, który dzięki ślepocie w Legii zdołał rozegrać 9 spotkań w Bundeslidze w barwach Herthy Berlin. Ktoś może powiedzieć, że obecnie jest wypożyczony do Kaiserslautern, ale… jak słyszymy, że warszawski klub chce przedłużyć kontrakt z Szalą i Kiełbowiczem, to nie mamy wątpliwości, że 23-letni Brazylijczyk by się przydał.