Wawrzyniak – mimo że nie był specjalnie gruby – brał jakieś środki na spalanie tłuszczu i nabawił się dwuletniej dyskwalifikacji. A Brazylijczyk Ronaldo najpierw nażarł się jak głupi, popływał jachtem, pomacał najlepsze panienki globu (bo wciąż naiwnie wierzymy, że jego zabawy z transwestytami to tylko plotki), wyhodował godne pozazdroszczenia brzuszysko, a teraz… po prostu poszedł na odsysanie tłuszczu. I już. Za tydzień będzie gotowy do gry. Bez opony.
Wniosek – odchudzać się też trzeba umieć.