Zagłębie Lubin szuka trenera, ponieważ pozostanie w klubie Oresta Lenczyka jest mało prawdopodobne. Jak dowiedziało się Weszło – z dwóch powodów. Po pierwsze – stary Orest zażyczył sobie 800 tysięcy złotych rocznie. Sporo, ale w ostateczności to jeszcze byłoby do przełknięcia. Gorzej, że zadeklarował, iż nie ma przyjemności współpracować z dyrektorem sportowym Jakubem Jaroszem (ani z żadnym innym, bo dyrektor mu nie jest potrzebny).
Akurat Jarosz na gruncie towarzyskim jest w Lubinie dość mocno osadzony i tej fanaberii Lenczyka nikt spełnić nie ma zamiaru. Przynajmniej na razie. W związku z tym pojawił się pomysł, by złożyć propozycję Franciszkowi Smudzie. Ale ten, na pytanie ile chce zarabiać, odpowiedział, że okrągły milion. Czyli ponad 80 tysięcy złotych miesięcznie. Oczywiście przyjęte jest, że trenerzy partycypują też w premiach meczowych.
W Lubinie zastanawiają się co dalej. Na razie nie do końca wiadomo jeszcze, kto ma podejmować decyzje (walka trwa też między frakcjami działaczy, zmienia się prezes – jeśli wygra kolega Jarosza, to będzie po Lenczyku), więc i decyzji brak. Jeśli ostatecznie przepadnie i Lenczyk, i Smuda, to kto weźmie tę robotę?
O dziwo jednym z mocnych kandydatów jest Andrzej Lesiak, były piłkarz (18 meczów w reprezentacji Polski) i początkujący trener. Chociaż oczywiście chętnych na dostanie się do miedziowego koryta jest więcej.
FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT