Jak donosi “Fakt”, doszło do kolejnego mega, hiper, super, ekstra skandalu. Z reprezentantami Polski do Afryki nie polecieli ochroniarze firmy “Zubrzycki”, co oznacza, że – zdaniem gazety – nasi zawodnicy znaleźli się w wielkim niebezpieczeństwie. “Ponad 20–osobowa grupa polskich piłkarzy może zapomnieć o swobodnych spacerach po Kapsztadzie i Johannesburgu. Wystarczy skręcić w niewłaściwą uliczkę i nieszczęście gotowe” – czytamy. Pisząc wprost chodzi o to, że nasi nie będą mogli pójść do miejscowego burdelu.
Jednocześnie “Fakt” donosi, że zamiast ochroniarzy do RPA polecieli działacze PZPN. I teraz sobie zwiedzają w najlepsze. Zaraz, zaraz… To im już niebezpieczeństwo nie grozi? Piłkarze nie mogą chodzić po ulicach, bo niebezpiecznie – i jest to skandal. A działacze chodzą – i to też jest skandal.
Ale OK, nieważne. Spieszymy poinformować, że problem został rozwiązany. Nasi kadrowicze na własną rękę dogadali się z miejscowymi chłopcami, wszystkich połączyła widoczna na zdjęciu miłość do futbolu. 12-letni generał lokalnego oddziału w czasie specjalnych negocjacji poinformował Jacka Krzynówka, że włos mu z głowy nie spadnie, jeśli nasza kadra zgodzi oddać się Martę Alf. Leo Beenhakker po krótkim wahaniu przystał na ten pomysł.