Może nie pamiętacie (mieliście pełne prawo zapomnieć), w Legii jest taki piłkarz jak Krzysztof Ostrowski. Miał pomóc w walce o mistrzostwo Polski, oczywiście zdaniem Mirosława Trzeciaka, a na razie nadaje się co najwyżej do otwierania klubowej bramy – jak zainstalują taką na pilota, to już będzie zupełnie zbyteczny.
No i Ostrowski udzielił wywiadu “Polsce”, przed zbliżającym się meczem ze Śląskiem Wrocław. Rozważył nawet ewentualność zdobycia bramki: – Na pewno nie podbiegnę do ławki Śląska i żadnego gestu nie wykonam. Nie będę się wygłupiał. Zresztą trener Tarasiewicz chciał, żebym został. Rozstaliśmy się w zgodzie.
Krzysiu, już sam pomysł, że wejdziesz na boisko jest dość naiwny. A z tym strzeleniem gola, to odleciałeś kompletnie. Przypominamy, że twój życiowy dorobek (wliczamy pierwszą i drugą ligę, zgodnie ze starym nazewnictwem) wygląda tak:
2002/03 – 29 meczów, 1 gol.
2003/04 – 10 meczów, 0 goli.
2005/06 – 23 mecze, 1 gol.
2006/07 – 10 meczów, 0 goli.
2007/08 – 14 meczów, 0 goli.
2008/09 – 16 meczów, 1 gol.
Ale najlepsza jest inna wypowiedź Ostrowskiego, który w Śląsku ma wielu kolegów: – Nie dzwoniłem, żeby się w sobotę podłożyli. Przez telefon nawet by mi to do głowy nie przyszło. Kto tam dzisiaj wie, czy telefon nie jest na podsłuchu. Tyle się o korupcji mówi.
Przez telefon niezręcznie. To może pojedź do Wrocławia dzień wcześniej i załatw sprawę klasycznie?