Marjan Markovic nie zagra w Lechu i jak znamy Franciszka Smudę (a trochę znamy), to pewnie skreślił go gdzieś tak po pięciu sekundach – kiedy już ocenił jego wzrost na jakieś 170 centymetrów. Od tego momentu dla Serba nie było ratunku, cokolwiek by pokazał na treningu. No, chyba że nagle by urósł o jakieś 20 centymetrów, ale to się oczywiście nie zdarzyło.
– Jaki jest główny problem Markovicia? Wzrost. Jest trochę za mały. Mój zespół nie imponuje wzrostem, a dokładanie kolejnego malucha jeszcze tylko pogorszy sprawę. Wszyscy będą nas przeskakiwać – powiedział Smuda.
Hmm… Boczny obrońca, niech no pomyślimy chwilę, czy znamy jakiegoś niskiego?
– P. Lahm
– A. Cole
– D. Alves
– R. Carlos
Jeszcze kilku by się znalazło. No ale u nas w cenie są bardziej Wasiluki. W tym momencie przypomniała nam się historia, jak Legia za czasów Smudy testowała Ricardo Boiadeiro (czy jakoś tak). Na treningach gość był niesamowity, ale “Franzowi” jakoś od początku nie pasował. No i pierwszy sparing Brazylijczyka, w Dębicy.
– No i jak Boiadeiro? – pytamy Franka.
– On… Eeeeeeee… – trener już zaczyna machać ręką, a dokładnie w tej sekundzie testowany napastnik strzela kapitalnego gola z 20 metrów.
– …Eeeeee, może być. Jeszcze się przyjrzymy.
Potem drugi sparing, z ŁKS – Boiadeiro strzelił trzy gole. No i ostatni test, mecz z Gwardią Warszawa. Facet sadzi gola z takiej pół-przewrotki. Niesamowity. Ale mimo bilansu 3 mecze – 5 goli, Smuda oświadczył: – Nie tego szukałem.
PS Ale hitowa jest inna wypowiedź “Franza”: – Kiedyś pracowałem w Turcji i wciskali mi jakiegoś piłkarza. Pytam się, co to za jeden, a oni na to, że nie załapał się w Denizlispor. Powiedziałem, że jak tam się nie załapał, to ja go nie chcę. Zabrali piłkarza i pojechali do Galatasaray. Tam podpisał kontrakt. Nazywał się Hakan Sukur.
FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT