Cracovia jest jednak bardziej beznadziejna niż ktokolwiek sądził. Dzisiaj wszystko zdawało się układać dla niej idealnie – po czterech meczach bez zwycięstwa grała ze słabszym rywalem, który w dodatku już od 24 minuty grał w osłabieniu (a to dlatego, że Marcin Radzewicz okazał się głupkiem i kopnął rywala bez piłki). Jeśli jednak zespół Artura Płatka nie potrafił pokonać grającej w dziesiątkę Polonii Bytom, to sorry – czas przygotować się logistycznie do kilku dość dalekich wyjazdów, choćby do Świnoujścia. Z taką grą utrzymać w lidze się nie da.
Pewnie – może nagle Cracovia się przebudzi i za chwilę dokopie Polonii Warszawa (co z kolei zaowocuje dymisją Jacka Grembockiego). Ale dziś nie ma żadnych podstaw by sądzić, iż w następnej kolejce krakowianie wreszcie zwyciężą. Są tak słabi, że aż żal patrzeć. Ich sukces – choć oczywiście możliwy, bo nie takie cuda się w piłce działy – z dzisiejszej perspektywy będzie niedorzeczny.
Już można się spodziewać dymisji obecnego trenera – Filipiak nie darzy go specjalnym szacunkiem, co można było wyczuć z licznych wypowiedzi w ostatnim czasie. Coś nie ma facet szczęścia do szkoleniowców – najpierw Stefan Majewski, a teraz Płatek, który może i ma łeb na karku, ale i żabę w kieszeni. W Jagiellonii też na wiosnę nie mógł wygrać meczu, aż go pogonili.
Chociaż z dwojga złego, wolimy Płatka.