– Kadra jest właściwie gotowa, brakuje nam jeszcze tylko środkowego napastnika – usłyszałem w Lubinie przed sezonem 2016/17. – Cały czas oczywiście szukamy jeszcze napastnika – zapowiedzieli na konferencji prasowej w styczniu 2016 działacze Lecha Poznań. – Przydałby się jeszcze napastnik z prawdziwego zdarzenia – powiedzieli w Krakowie, Chorzowie, Szczecinie, Warszawie i w każdym innym polskim mieście w styczniu, czerwcu i sierpniu 2015, 2016, 2017 i 2095. W czasie, gdy jesienią w mocnych zagranicznych ligach szalały trzy polskie dziewiątki (a i Stępiński całkiem przyzwoicie wprowadził się do Francji) cała Ekstraklasa szukała napastników.
Przy odejściu z Legii Warszawa Nemanji Nikolicia była okazja do podsumowania jego wyczynów snajperskich. Szybko okazało się, że więcej goli w lidze w jednym sezonie ostatnio nahukał Marek Koniarek, pod względem “częstości trafień” też musielibyśmy się cofnąć ładnych parę lat, bo mniej więcej do czasów świetności Tomasza Frankowskiego. Jasne, od tego czasu przez ligę przelecieli i Rudnevs, i Lewandowski, ale trudno wskazać egzekutora, który byłby tak regularny i niezawodny jak Nikolić. I o ile wyczynem jest znaleźć takiego w ostatnich kilku sezonach, o tyle prawdziwie niemożliwe wydaje się wyszukanie tego typu gracza w innych zespołach Ekstraklasy.
W Pogoni Szczecin wśród napastników prym wiedzie prawy obrońca. W Arce Gdynia, od obu nominalnych snajperów, lepsi są niektórzy stoperzy – ostatnio na Weszło przeczytałem, że Zjawiński i Abbott strzelają w Ekstraklasie z regularnością Mariusza Jopa w Widzewie i Wiśle. 12 goli na 143 mecze to łączony dorobek dwóch pierwszych, 12 goli na 144 mecze – Jopa. Z konieczności trzeba wyszukiwać potem królików z kapelusza – jak choćby Rafała Siemaszkę, 30-letnią legendę Orkana Rumia, który w drugiej połowie (albo nawet drugiej połowie drugiej połowy) swojej kariery okazał się drugim najskuteczniejszym zawodnikiem drużyny z górnej części Ekstraklasy.
Śląsk Wrocław? Nie, jeszcze długo nie. Zagłebie? Nespor miał być lekiem na całe zło, okazał się niewiele lepszy od Papadopulosa. Zwoliński? Przybyła w Koronie Kielce? Szeliga z Piasta, który chyba sam bywa jeszcze zdziwiony, że każe mu się grać na tej pozycji?
Raport InStata jest przytłaczający. Nikolić, długo nic, Cernych, długo nic, Kuświk i… Marco Paixao. Pierwszy za podium ten, którego kibice Lechii najchętniej widzieliby w klubowym dziale marketingu, bo o ile uśmiech, pewność siebie i bajerka zawsze są u niego na najwyższym poziomie, o tyle gole… Sześć trafień z 21 celnych strzałów. Dla porównania Kuświk uzbierał siedem z 11 strzałów w bramkę, a dodajmy, że Marco często w stuprocentowych sytuacjach pakował prosto w bramkarza, apogeum osiągając w meczach z Legią i Wisłą (w tym ostatnim zmarnował nawet rzut karny).
Skoro już przy tym InStacie jesteśmy – w pierwszej dziesiątce jest dwóch piłkarzy Lechii, dwóch Lecha, dwóch Wisły Kraków, dwóch Legii i po jednym z Chorzowa (Niezgoda… z Legii) oraz Białegostoku. Reszta – dziesięć drużyn – musi kombinować z tymi wszystkimi Ubiparipami, albo przesuwaniem na szpicę pomocników. Na napadzie grywali skrzydłowi, rozgrywający, ofensywni pomocnicy, był na desancie Kiełb, Woźniak, nawet Morioka czy Vassiljev. A przypomnijmy – i w tej pierwszej dziesiątce nie ma wcale jakichś mocarzy z 20 golami na koncie, złapał się do niej na przykład Zdenek Ondrasek z oszałamiającym dorobkiem jednego gola na każde 515 rozegranych minut.
Jak ktoś błyszczał latem, to przygasał jesienią, jak ktoś zaliczał dublety czy hat-tricki, to potem milknął na długie tygodnie. W miarę najrówniej poza Legią wyglądał Lech – czyli weteran i dzieciak, którzy wreszcie ustabilizowali formę oraz Jagiellonia, gdzie Michał Probierz odpalił po raz setny swoją maszynę zamieniającą drewno w stal i zrobił z Cernycha kozaka. I w Poznaniu, i w Białymstoku zimą i tak jednak kibice będą narzekać – chcemy więcej. Chcemy kogoś, kto zagwarantuje te kilkanaście goli.
Legia właśnie takiego kogoś straciła, co od razu szalenie dobitnie skwitowała rzeczywistość:
– Vadis Odjidja-Ofoe dopominający się o transfer napastnika na swoim oficjalnym koncie twitterowym
– Michał Kucharczyk, o którym dzisiaj Sportowe Fakty napisały w kontekście zastąpienia Nemanji Nikolicia
Oczywiście nikt nie wyobraża sobie, że Legia będzie atakować rywali Kuchym i połamanym Prijoviciem, szczególnie w kontekście przychodów z Ligi Mistrzów, ale stan osobowy wśród napastników Ekstraklasy na zakończenie 2016 to jest dramat. Jakaś porażka, jak dopowiedziałby klasyk. Im więcej strzelają nasi zagranicą – bo przecież do wspomnianej czwórki Milik, Teodorczyk, Lewandowski, Stępiński trzeba doliczyć Wilczka czy nawet Piecha – tym słabszy wydaje się napad Ekstraklasy.
Prosty eksperyment – kogo Adam Nawałka miałby powołać na słynne tajskie zgrupowania ligowe, na które swego czasu załapał się nawet Bartosz Rymaniak? Albo kto miałby zagrać w meczu “Polscy ligowcy – Reszta świata”, jakie czasem rozgrywano w latach dziewięćdziesiątych? Ustawienia 4-6-0 w obu zespołach?
Cernych najlepszym zdrowym napastnikiem ligi, przed Kuświkiem, Marco Paixao i Pawłem Brożkiem. Wśród kilku najlepszych – 21-letni Jarosław Niezgoda z 12 występami w Ekstraklasie. Nie “dwunastoma jesienią”, nie “dwunastoma w tym roku”. Dwunastoma w życiu. Mariusz Stępiński, jego rówieśnik, odchodził mając ich na koncie prawie sto. Dochodzi do takich absurdów, że Dawid Nowak, szklany człowiek, który całe wieki nie kopał piłki, bez trudu znajduje angaż, a Dariusza Zjawińskiego czy lubińskiego Papadopulosa rozpatruje się w kontekście transferów do innych drużyn krajowej elity.
Zestawiając z tymi asami choćby pomocników, z Vadisem, Vassiljevem, Jetvticiem czy Krasiciem, zestawiając z nimi obrońców z Bednarkiem, Janickim, Bereszyńskim czy Kędziorą…
– Poza tym cały czas aktywnie szukamy napastników – już niedługo obwieszczą w czternastu miastach i jednej wsi.