Mój stary kontrakt był ważny do 2019 roku. Przedłużyłem go o kolejne dwa lata na atrakcyjnych warunkach. To daje mi poczucie spokoju i stabilizacji. Poza tym nie ukrywam, że wpływ na decyzję miało to, co w moim życiu wydarzy się za kilka miesięcy. Cieszę się, że od początku negocjacji z Bayernem nie słyszałem od nikogo takich słów, jak w Dortmundzie – mówi w “Fakcie” i “Przeglądzie Sportowym” Robert Lewandowski nawiązując do momentu, w którym usłyszał w BVB, że obcokrajowiec nie może zarabiać tam najwięcej.
FAKT
W “Fakcie” z piłkarskich rzeczy tylko świąteczna rozmowa z Lewym.
Latem znów zgłosiliby się po pana szefowie największych klubów Europy.
Czy to coś zmienia? Mój stary kontrakt był ważny do 2019 roku. Przedłużyłem go o kolejne dwa lata na atrakcyjnych warunkach. To daje mi poczucie spokoju i stabilizacji. Poza tym nie ukrywam, że wpływ na decyzję miało to, co w moim życiu wydarzy się za kilka miesięcy.
Trzy lata temu usłyszał pan w Dortmundzie, że Polak nie może zarabiać najwięcej. Okazuje się, że może – nie tylko w Borussii, lecz w całej Bundeslidze.
Cieszę się, że od początku negocjacji z Bayernem nie słyszałem od nikogo takich słów, jak w Dortmundzie. Wszyscy w klubie mają świadomość, jakim jestem piłkarzem i co udało mi się osiągnąć. Przez lata stawałem się coraz lepszy. Widzą to w Monachium.
GAZETA WYBORCZA
W głównym wydaniu GW piłki brak. Jest tylko krótki wywiad z Maciejem Murawskim w wydaniu stołecznym.
Wyjechał pan z polskiej ligi do Arminii Bielefeld w wieku 28 lat. Pazdan ma 29 lat. To ostatni dzwonek?
Wyjechałem, gdy w Polsce nie było tak pięknie jak dziś. Chciałem grać na nowoczesnych stadionach, zobaczyć od środka profesjonalne kluby Pazdan to wszystko ma już teraz w ekstraklasie. Może grać w Legii do końca kariery, a potem zostać w niej w innej roli. Jeśli myśli o wyjeździe, to należałoby się spieszyć, ale z drugiej strony powinna być to naprawdę dobra oferta. Dla byle jakiej nie warto ryzykować pozycji, którą sobie wypracował. Ale jest też krzepiący przykład Igora Lewczuka, który odszedł do Bordeaux w wieku 31 lat z dnia na dzień i radzi sobie świetnie. Reguły nie ma.
SUPER EXPRESS
Błaszczykowski obronił licencjat, Mila wyskoczył w góry, Kapustka dostał prezent na święta i urodziny, Anna Lewandowska została chrzestną. Strasznie pudelkowo tu dzisiaj.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Okładka:
Dziś w PS sporo czytania na święta. Pierwszy tekst – wywiad z Robertem Lewandowskim.
Jaką ma pan skuteczność z rzutów wolnych podczas treningu?
Zdarzało się, że osiem na dziesięć piłek trafiało do siatki. Cieszę się, że ostatnio udało mi się przełożyć codzienną pracę na bramki ze stałych fragmentów gry.
Przed strzałem wykonuje pan charakterystyczny krok.
To wyszło przypadkiem. Zostawałem po zajęciach, ustawiałem mur i kombinowałem. W którymś momencie poczułem, że wtedy idealnie ustawiam nogę przy piłce, nadaję jej odpowiednią rotację. Zacząłem to szlifować. To mój patent. Pewnie komuś innemu akurat takie wykonanie rzutu wolnego mogłoby nie pasować. Znalazłem swoją drogę.
Po podpisaniu nowej umowy powiedział pan, że chce na stałe zapisać się w historii Bayernu. Ancelotti ma patent na Ligę Mistrzów: wygrał ją pięć razy, pan wciąż czeka…
To moje marzenie, ale nie szaleję na tym punkcie. Nie jest tak, że z tego powodu nie śpię przez to po nocach. Jeśli szczęście dopisze i będziemy w dobrej formie, może się uda. To najważniejsze trofeum w piłce klubowej, ale czasem jak się bardzo chce, to jest trudniej. Teraz nie napinam się tak, jak choćby jeszcze rok temu czy wcześniej.
Łukasza Piszczka o różne rzeczy pytają koledzy i najbliżsi.
Bogusław Kaczmarek: Co pomyślałeś, kiedy zadzwoniłem w czasie twoich wakacji na Krecie z informacją, że masz natychmiast przyjeżdżać na EURO 2008?
Coś trener ma krótką pamięć, bo byłem na Rodos. No chyba, że wcześniej wykręcił numer do kogoś innego. Pierwsza odezwała się Marta Alf, która pomagała w reprezentacji. Później zadzwonił trener Kaczmarek z informacją, że mam zastąpić kontuzjowanego Kubę Błaszczykowskiego. Pierwsza myśl? Niedowierzanie, a po chwili zaduma, co robić. To znaczy to, że polecę do Austrii i dołączę do kolegów z reprezentacji nie polegało dyskusji, ale zastanawiałem się, czy będę w formie. W końcu ostatnie dwa tygodnie nie trenowałem, owszem, ruszałem się na urlopie, ale nie były to regularne zajęcia. Rozmawiałem na temat swoich wątpliwości z tatą, powtarzał, że to dla mnie ogromna szansa. Po kilku dniach zagrałem już w końcówce meczu z Niemcami. Przed kolejnym, z Austrią, byłem szykowany do podstawowego składu, ale na ostatnim treningu, wraz z końcowym gwizdkiem trenera, Jacek Bąk ostro we mnie wszedł i wypadłem z powodu kontuzji.
Jakub Błaszczykowski: Czy widzisz siebie w wieku 45 lat na stoperze w Goczałkowicach?
Jak zdrowie pozwoli, to już po zakończeniu profesjonalnej kariery mógłbym zagrać w Goczałkowicach. I to nawet na stoperze. Gdyby tak się stało, przebyłbym drogę podobną do taty, który też zaczynał jako ofensywny zawodnik, a kończył jako środkowy obrońca w Goczałkowicach.
Jak wyglądają święta w Finlandii? Opowiada Kasper Hamalainen.
W Wigilię w samo południe przed katedrą od lat jest odczytywana pochodząca z początku XIX wieku Deklaracja Bożonarodzeniowego Pokoju. Słucha jej przynajmniej kilka tysięcy mieszkańców i turystów. Transmituje ją telewizja. Równie ważną tradycją jest stawianie przed katedrą świątecznej ogromnej, ponad 20-metrowej choinki. Rozświetla ją oczywiście mnóstwo lampek, po raz pierwszy zapalono je u nas w 1900 roku. Mieszkańcy Turku twierdzą nawet, że stało się to po raz pierwszy na świecie. Nie wiem, ile w tym prawdy. Ja się do Turku na przemówienie burmistrza nie wybieram, ale pamiętam, że babcia jeździła do miasta regularnie. W tym czasie, czyli w samo południe, będę w… saunie. To nasza tradycja. Tak samo, jak poranna wizyta w kościele, w którym przy każdej ławce palą się świeczki. Msza zaczyna się o szóstej rano. Ważnym punktem dnia jest również odwiedzenie cmentarzy, a istotna jest także wizyta w saunie – żeby oczyścić organizm. Jedzenie wigilijnych potraw zaczynamy od gęstej zupy mlecznej z ryżem, czyli riisipuro – niektórzy dodają migdał, który dla znalazcy ma oznaczać szczęście i powodzenie w nowym roku.
W PS jest też tekst o przesądach piłkarzy. Jakie dziwactwa stosują?
Przesądy, zabobony, przedmeczowe rytuały. W piłkarskich szatniach norma, choć niewielu zawodników się do nich przyznaje. Symbolem wiary w magię zachowań jest selekcjoner reprezentacji Adam Nawałka, u którego, z całego zbioru można wyróżnić choćby ten: kategorycznie zabrania kierowcy cofania autokaru w dniu meczu.
– Przesądy są nadawaniem pewnym zachowaniom magicznej symboliki, która pomaga w mierzeniu się z rzeczywistością. Przed meczem zawodnik, czy też trener, odczuwają stres, muszą poradzić sobie z oczekiwaniami, które są stawiane wobec nich. Jeśli zrobią coś, co wcześniej im pomogło, może dodać im to pewności siebie, obniżyć lęk związany z trudną sytuacją, zmniejszyć niepokój – mówi psycholog Karolina Zwolenkiewicz, która przyjrzała się zachowaniu polskich graczy.
I tekst o Leicester, które ostatnio tylko pikuje.
Główny deptak w Leicester, szczególnie przed świętami Bożego Narodzenia, mieni się dziesiątkami kolorów i wygląda naprawdę imponująco. Są jednak zakątki tego miasta, które wręcz porażają brzydotą. W skrajnościach oblicza liczącej ponad 300 tysięcy mieszkańców miejscowości z East Midlands idealnie odbijają się ostatnie dwa lata piłkarskiej drużyny Leicester City, która najpierw cudem uratowała się przed spadkiem z elity, następie w fantastycznym stylu zdobyła tytuł mistrzowski, a dzisiaj znów walczy o utrzymanie. Żaden obrońca tytułu w erze Premier League nie robił tego tak nieudolnie. Lisy Claudio Ranierego zajmują dopiero 15. miejsce w tabeli, mając o 22 punkty mniej niż o tej porze 2015 roku. Trzy oczka nad strefą spadkową byłyby szokiem dla fanów Leicester, ale w ostatnich kilkunastu miesiącach posmakowali wszystkich nastrojów, więc w futbolu już nic ich nie może zdziwić. Mądre głowy w Anglii pochylają się nad grą mistrzów i nagłym regresem formy, ale tak naprawdę nikt nie potrafi dać jednoznacznej odpowiedzi na pytanie: co stało się z tą cudowną drużyną? Problem jest bardzo złożony
Fot. FotoPyK