Upadek Artura Boruca jest tak bolesny i spektakularny, że aż irracjonalny. Po meczu ze Słowacją broniliśmy go – wydawało nam się, iż żaden bramkarz na świecie nie jest w stanie dwa razy z rzędu zagrać tak fatalnie, ale jak widać bardzo się pomyliliśmy. Boruc jest w stanie dokonać niemożliwego na każdym polu. Mógłby śmiało zostać twarzą kampanii Adidasa “Impossible is nothing”. W związku z tym mamy kilka pytań…
Czy Borucowi się chce?
Jest gruby. To widać gołym okiem. Kiedy broni dobrze, nikt o tym nie wspomina. A może szkoda. Może trzeba ględzić na ten temat cały czas, żeby wreszcie wziął się za siebie. Ale waga Boruca to tylko dostrzegalny gołym okiem dowód na coś więcej – sugeruje ona, że jest to facet, który na tym etapie kariery nie widzi już sensu, by poświęcać się dla sportu. Na większość piłkarzy krytyka działa mobilizująco. Kiedy ktoś notorycznie mówi, że są grubi, starają się schudnąć. Ale Boruc nie. Jakby chciał pokazać, że jest ponad tym. Ł»e ma wszystko gdzieś. Ł»e jest zarobiony.
Czy Boruc będzie tylko gorszy?
No właśnie – a skoro Boruc nie widzi sensu, by się za siebie wziąć, skoro nie ma samodyscypliny (brzuch sugeruje, że on zwyczajnie nad sobą nie pracuje), to czy można mieć nadzieję, że to co widzimy w jego wykonaniu obecnie jest kryzysem, a nie normą? Na jakiej podstawie można sądzić, że bramkarz Celtiku Glasgow nagle odzyska formę? Oczywiście błędy zdarzają się wszystkim golkiperom, ale chodzi o to, jak często i w jakich okolicznościach. Niestety, ale częstotliwość wpadek Boruca przekroczyła akceptowalne normy. Można czasami – przez nieuwagę – zarysować sąsiadowi samochód na parkingu. Ale Artur po prostu wrzuca wsteczny i beztrosko ładuje się we wszystkie zaparkowane auta…
Czy to wszystko przez życie prywatne?
Na to pytanie pewnie nigdy nie poznamy odpowiedzi. Sam Boruc skory do zwierzeń nie jest i możemy się tylko domyślać, co się kłębi w jego głowie. Ale jakoś wytłumaczenie jego wpadek rozwodem wydaje nam się zdecydowanie za proste. Tysiące ludzi się rozwodzi, to nie koniec świata. Zwłaszcza dla kogoś, kto zawodowo musi radzić sobie ze stresem… Jednak to oczywiście bardzo popularna teoria – wszystko przez kobiety. Inna z kolei teoria – głoszona przez wielu bramkarzy – głosi, że po prostu wszystko przychodzi falami. Najpierw Boruc bronił wszystko lub też w niego trafiano (z czasem byle strzał zaczęto nazywać magicznym uderzeniem nieprawdopodobnie odbitym przez polskiego bramkarza), a teraz karta się odwróciła. Ł»ycie…
Czy Boruca należy ostawić?
I tak dochodzimy do najważniejszego – co z nim zrobić dalej. Nie mamy już odwagi napisać, że skoro zawalił dwa mecze z rzędu, to trzeciego nie zawali (chociaż faktycznie jest to mało prawdopodobne), więc raczej nadchodzi czas Łukasza Fabiańskiego. Tyle że “Fabian” ostatnio nie wygląda, jakby był w życiowej formie. Nie najlepiej zagrał z Walią, w meczach Pucharu Anglii tak na sto procent nie przekonuje. Chociaż na San Marino wystarczy. Potem mamy sporą przerwę i kolejne mecze dopiero na jesieni. Jeśli Fabiański w czasie tych kilku miesięcy nie wstanie z ławki, znów będzie problem. Łukasz Załuska – tak, o ile wygryzie w Celtiku Boruca. Bo jeśli tego nie zrobi, to wystawianie go byłoby średnio uzasadnione. Ale może mu się uda. Artur w zasadzie nad tym pracuje…
FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT