Reklama

Zagłębie Lubin. Przykład, że puchary nie muszą być pocałunkiem śmierci

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

19 grudnia 2016, 13:23 • 3 min czytania 0 komentarzy

“Europejskie puchary to pocałunek śmierci”, powiedział kiedyś Michał Probierz, a za idealne potwierdzenie tych słów posłużyły w poprzednim sezonie i jego Jagiellonia, i Śląsk Wrocław. Dziś na boisko wychodzą dwa zespoły, za sprawą których otrzymujemy kolejną weryfikację tej tezy. Zagłębie kontra Piast.

Zagłębie Lubin. Przykład, że puchary nie muszą być pocałunkiem śmierci

Dziś trudno sobie wyobrazić, że półtora roku temu Śląsk kończył ligę na czwartej pozycji z wyraźną przewagą nad piątą Lechią. Co więcej, trudno było to sobie wyobrazić już chwilę po tym sukcesie. Wrocławianie zatrzymali się w Lidze Europy już na drugim przeciwniku, a prawdziwe konsekwencje ponosili na krajowym podwórku. W grudniu pracę stracił Tadeusz Pawłowski, krótko utrzymał się na ławce trenerskiej Romuald Szukiełowicz, a zespół zakończył sezon zasadniczy z trzema „oczkami” przewagi nad strefą spadkową, jeszcze przed podziałem punktów.

Z Jagiellonią było podobnie. Krótka przygoda w Europie, mnóstwo problemów w lidze i do końca walka o utrzymanie… Legię i Lecha z tej analizy wyłączamy – to gracze zbyt przyzwyczajeni do wysokich pozycji w Ekstraklasie i gry na kilku frontach.

W poprzednim sezonie do czołówki dobiła nowa trójka: Piast, Zagłębie i Cracovia. Ci ostatni są dziś trzeci od końca, mają punkt przewagi nad strefą spadkową, w ostatnich ośmiu meczach uzbierali pięć „oczek”, jako jedyny zespół nie wygrali w tym czasie ani razu. Nic dziwnego, że Krzysztof Piątek mówi na łamach Faktu: – To śmieszne, że mamy tylko 21 punktów. Przy naszym potencjale nasz dorobek powinien być znacznie wyższy i powinniśmy spokojnie bić się o pierwszą ósemkę.

O planach walki o grupę mistrzowską mówił nam ostatnio Jakub Szmatuła, bramkarz wicemistrza kraju. Słusznie usłyszał pytanie, czy pamięta jeszcze, że Piast tym wicemistrzem jest. Tabela wskazuje przecież, że to zespół tylko o „oczko” lepszy niż Cracovia. Z europejską przygodą, która trwała łącznie tylko 180 minut, z dwiema zmianami na ławce szkolenie – Latal najpierw odszedł, by potem wrócić.

Reklama

– Rok temu przez długi czas też siedzieliśmy cicho. W końcu sami uwierzyliśmy, że możemy zrobić coś fantastycznego. Niby dostaliśmy cztery gole na Legii, ale sprawa tytułu była otwarta do ostatniej kolejki. Wciąż jednak pamiętamy, że nie jesteśmy wielkim klubem, że pewne rzeczy dopiero w Gliwicach powstają – mówił Weszło Szmatuła.

Dlatego tym bardziej dziwi przypadek Zagłębia (i tym bardziej warto go docenić). Po pierwsze, byli krok od awansu do czwartej rundy eliminacyjnej LE. Po drugie, poradzili sobie ze stratą Macieja Dąbrowskiego już w trakcie sezonu. Po trzecie, lukę wywołaną problemami zdrowotnymi Filipa Starzyńskiego jakoś udało się załatać. Po czwarte – i najważniejsze – są dziś w lepszej sytuacji niż przed rokiem. Zimę spędzili przecież na siódmym miejscu, mając na koncie 27 punktów, a lider z Gliwic – 45.

Dziś różnica względem pierwszej Jagiellonii to jedenaście „oczek”, za moment – być może tylko osiem. Lubinianie już po 19 ligowych kolejkach uzyskali lepszy wynik, niż mieli przed rokiem po 21 grach.

Czyli ich europejskie puchary nie zabolały.

Fot. FotoPyk

Reklama

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...