Donald Djousse już dawno wytarł podłogę wszelkimi eksperckimi opiniami czy analizami. Gość, który jeszcze niedawno łaził po Szczecinie z anemią i wieczną kontuzją, dziś jest w Maritimo, w portugalskiej Ekstraklasie, a wczorajszego wieczoru, jako dopiero szósty piłkarz w tym sezonie Primeira Liga, pokonał bramkarza FC Porto, Ikera Casillasa.
Marcelo z Rio Ave. Slimani i Martins ze Sportingu Lizbona. Henrique z Boavisty. Lopez z Benfiki. No i sympatyczny Donald, kiedyś snajper Pogoni Siedlce.
Niezła stawka, niezłe kluby, nieźli piłkarze i przyzwoite okoliczności, co? Djousse już od ładnych paru miesięcy tworzy rzeczywistość ligi prawdopodobnie sporo mocniejszej nie tyle od rodzimej I ligi, z której wyrwał się na początku tego roku, ale i od samej Ekstraklasy. Może i nie masakruje rekordów strzeleckich, właściwie grywa incydentalnie, ale jednak – sam fakt utrzymywania się w kadrze meczowej jest warty odnotowania.
Przypomnijmy, mówimy przecież o gościu, który w Polsce:
– był podejrzany o anemię i niedożywienie
– w 232 minuty na boisku zdobył 2 czerwone kartki
– jedną z nich po 40 sekundach gry
– w Pogoni Szczecin strzelił 3 gole w 27 meczach
– w Pogoni Siedlce, na zapleczu Ekstraklasy, 3 gole w 16 meczach
– w Olimpii Grudziądz, również w I lidze, 1 gol w 17 meczach
– oblał testy we Flocie Świnoujście (aktualnie nie wiadomo, gdzie Flota gra)
– oblał testy w Zawiszy Bydgoszcz (aktualnie B-klasa)
– zaliczył jakieś 20 minut niezłej gry przez cztery lata pobytu w kraju
Gdybyśmy mieli ułożyć listę piłkarzy, których polecilibyśmy do ligi portugalskiej, Donald Djousse znajdowałby się gdzieś między Andrzejem, z którym raz w tygodniu grywamy na orliku oraz Agatą, znajomą siatkarką, która czasem na treningach potrafiła zaserwować z woleja. Zresztą, nie jesteśmy chyba jedyni – o tym, że oddanie Djousse z Olimpii Grudziądz (!) do Maritimo (!!!) to jakaś sprzedaż lodu Eskimosom na Grenlandii pisali wszyscy. Tymczasem po tym, jak wielką klasę udowodnił agent Donalda, także i piłkarz postanowił raz na jakiś czas przypomnieć o swoim istnieniu. Na przykład wczoraj. Przepchnięcie obrońcy i kapitalne, mierzone uderzenie.
Przed jego strzałami nie kapitulowali Karol Szymański z Chrobrego Głogów ani Oskar Pogorzelec z MKS-u Kluczbork. Skapitulował za to Iker Casillas z FC Porto, tego samego Porto, które przed momentem rozjechało Leicester City 5:0.
Można?
Historia Donalda to nie jest żaden “amerykański sen”, czy inne “od pucybuta do milionera”. To coś znacznie więcej. Nadzieja w serca wszystkich pierwszoligowych wiecznych rezerwowych, że nawet największy paralityk może któregoś dnia odwrócić kartę.
Fot.FotoPyK