Przesądzone. Choć długo wydawało się, że w Polsce nadeszła nowa fala trenerów, młodych i ambitnych fachowców zapatrzonych w moneyballe i inne teorie futbologii, dziś mamy prawdziwy powrót do przeszłości. Górnik Łęczna ogłosił, że nowym szkoleniowcem klubu zostanie Franciszek Smuda. Tym samym okazało się, że obszerne analizy statystyczne nie są jednak tak efektywne jak stare, dobre, wręcz kultowe: “chuja grają, opierdolimy ich”.
Franciszek Smuda to taka kopalnia anegdot, bon motów i hasełek, że w sumie moglibyśmy jego postać zaprezentować wyłącznie cytatami.
O sobie:
– Dzień dobry, jestem wasza nowa trenera!
– Bo ja nie jestem miękkim chujem robiony. Nie padam na kolana, nie lamentuję. Ja jestem Smuda.
O swoich metodach:
– Umiem ocenić piłkarza po tym, jak wchodzi po schodach.
– U mnie wszystko musi być jak w alfabecie. Od A do O!
– Zmiany? Zmienić to ja mogę spodnie.
O swoich sukcesach:
– Blamażu nie było, nie dostaliśmy 0:5 w meczu otwarcia, a później nie czołgaliśmy się do końca fazy grupowej tylko walczyliśmy.
– Ja się cieszę, że moja kadencja była początkiem. To wtedy zaczęły się porządki w kadrze. Pamięta pan różne kłótnie z tymi, co ciągnęli alkohol do gardła. To się wszystko wyprostowało. Było trochę dymu, ale ktoś to musiał zacząć.
– Ja sobie często oglądam mecze mojej kadry, ostatnio spotkanie z Meksykiem z 2011 r. Analizuję obecną kadrę i moją. I takie mam spojrzenie. Oni trochę też musieli przegrać, żeby zebrać doświadczenie. Następne eliminacje, na mundial 2014, też przecież przegrali. Kiedyś zadałem doświadczonemu dziennikarzowi pytanie: Ile meczów mojej kadencji tobie się nie podobało? Na wstępie podpowiedziałem mu wyjazdowy mecz z Litwą na boisku, które przypominało piaskownicę. I on nie był w stanie wymienić pięciu.
– A kiedy zobaczyłem szatnię, naprawdę chciałem wyjechać. To było pomieszczenie 10 na 10 metrów, w którym zawodnicy się dusili. Wiem, że Jahn Regensburg to najbiedniejszy klub 2.Bundesligi, dysponujący rocznym budżetem na poziomie 3,5 miliona euro, ale postawiłem warunek – albo będzie szatnia z prawdziwego zdarzenia, albo niech szukają innego szkoleniowca.
Jak widzicie, trudno zatrudnić kogokolwiek innego, jeśli na rynku jest taki fachura. W 2. Bundeslidze zbudował szatnię, może w Lublinie uda mu się ściągnąć kibiców na trybuny, albo coś. Bardziej zastanawia nas polityka klubu.
Andrzeja Rybarskiego, fanatyka teorii moneyball zastępuje Franz Smuda, fanatyk praktyki “opierdolimy ich”.
Andrzeja Rybarskiego, 36-letniego rozwijającego się młodziana zastępuje Franz Smuda, 68-letni zwijający się weteran.
Andrzeja Rybarskiego, wygadanego gościa w garniturze, zastępuje Franz “Tą Taką Weszło” Smuda.
W normalnych warunkach napisalibyśmy: powariowali. To jakieś pomieszanie z poplątaniem, cofnięcie się do lat dziewięćdziesiątych i zamiana swojego stadionu na luksusową arenę kilkadziesiąt kilometrów dalej wymiana komputerów na liczydła. Ale to polska Ekstraklasa. Zacytujmy fragment felietonu Krzysztofa Stanowskiego z “Przeglądu Sportowego”.
Jacek Magiera jest jedną z tych niewielu osób na świecie, którym bez wahania powierzyłbym przez cały dzień opiekę nad trzyletnim synem, a to najwyższy wyraz zaufania. Za to Januszowi Wójcikowi nie dałbym go potrzymać na rękach przez minutę. Komu natomiast nakazałbym zająć się bandą 25 dorosłych mężczyzn, z których część zastanawia się, jak przemycić dziewczyny do hotelu, część chce czmychnąć do kasyna, a jeszcze inni najchętniej do piątej rano graliby na Playstation? Mam w głowie głęboko zakorzenione przekonanie z dawnych lat, że drużyna piłkarska to jednak banda, na której czele musi stać herszt, prawdziwy zbój. Wiem, że zagranicą obserwowaliśmy wiele fantastycznych karier trenerów, którzy byli kulturalnymi, inteligentnymi ludźmi i którym bliżej było do Magiery niż do Wójcika, wystarczy wymienić chociażby zawsze eleganckiego i nauczonego dobrych manier Pepa Guardiolę. Wiem to, ale wciąż się boję, że nasza liga do tego nie dorosła. Nachodzi mnie ta nieznośna myśl, że to nie jest kraj dla miłych ludzi.
Bardzo bym chciał, aby nasza liga składała się z Magierów, a nie Wójcików, dlatego kibicuję nowemu eksperymentowi z Łazienkowskiej. Chciałbym, aby ktoś mnie wreszcie przekonał, że w ekstraklasowej szatni w Polsce nie trzeba drzeć mordy bez umiaru, za to da się pociągnąć za sobą piłkarzy siłą inteligencji i wiedzy.
W Legii Jacek Magiera odpalił, w Górniku z Andrzejem Rybarskim nie szło zbyt dobrze. Nie dajemy sobie uciąć choćby i paznokcia, że piłkarze z Lubelszczyzny nie zareagują lepiej na smudowe “chuja grają”, niż tabelki z Excela poprzedniego szkoleniowca. Dlatego też nie odważymy się zbyt mocno wyśmiać tej decyzji – a nuż okaże się, że Sasinowi takie rajdy i uderzenia jak w ostatnim meczu wychodziłyby częściej, gdyby ktoś zamiast wielopoziomowej odprawy taktycznej, po prostu szepnął mu: “Sasza, napierdalaj”.
Dwie rzeczy jednak pewne są już teraz. W Górniku Łęczna zdecydowali się na rewolucję. W lidze będzie może nie lepiej, może nie mądrzej, ale na pewno śmieszniej.
Fot.FotoPyK