Trzecia wiosenna kolejka ekstraklasy przed nami. Będą piękne gole, niesamowite dryblingi, zaskakujące zwroty akcji i rozebrane kibicki z miseczką 75D. Albo i nie będzie. W każdym razie – warto czy nie – od dziś będziemy pasjonować się naszymi ulubionymi kopaczami. Oto zestaw par…
Jagiellonia Białystok – Legia Warszawa: smaczkiem jest występ Kamila Grosickiego. Kamilek – młody chłopak (choć z twarzy wygląda już na doświadczonego przez los czterdziestolatka) – ma niezwykły dar do zamieniania wszystkiego w długi. Ma więc długi w Legii, w Sionie, a za chwilę będzie miał i w “Jadze”. Na bakier jest absolutnie ze wszystkim, poza grą w piłkę, która czasami mu jako tako wychodzi. Jagiellonia za wypożyczenie “Grosika” zapłaciła 50 tysięcy złotych plus VAT (czyli 61 tys.), a jeśli chce, żeby zawodnik mógł zagrać w meczu z Legią, musi dołożyć drugie tyle. I dołoży. Jeszcze w piątek wieczorem dowiemy się, czy było to najgorzej spożytkowane 61 tysięcy złotych w historii, czy jednak nie (chociaż najgorzej spożytkowane byłoby chyba wtedy, gdyby dać je Grosickiemu, żeby swoim magicznym systemem pomnożył w kasynie).
GKS Bełchatów – Wisła Kraków: Wisła jeszcze nigdy nie przegrała w Bełchatowie. Teraz też nie może przegrać, ba – nie może nawet zremisować. Zespół Skorży jest w takiej sytuacji, że musi wykorzystać każdą możliwą okazję, by zmniejszyć dystans do lidera. Co ciekawe – w tym sezonie wiślacy na wyjazdach wygrywają co trzeci mecz. Niezbyt imponująca statystyka.
Odra Wodzisław – Śląsk Wrocław: goście powinni czuć na sobie ogromną presję. Trzy czwarte kibicowskiej Polski chciałoby pożegnać Odrę Wodzisław. Ile jeszcze czasu ten klubik będzie grał w ekstraklasie? Zespół Ryszarda Tarasiewicza musi zrobić wszystko, by sprostać zadaniu i sprowadził Wodzisław Śląski na należne mu miejsce. Ale znając życie, jesteśmy sceptyczni. Doświadczenie podpowiada, że Odry spuścić się jednak nie da.
Polonia Bytom – Ruch Chorzów: słabi ze słabszymi. Polonia Bytom z ostatnich siedmiu meczów wygrała jeden (z Piastem Gliwice, 1:0). Ruch na pięć ostatnich spotkań, cztery przegrał (jedyne zwycięstwo z… Wisłą Kraków, 1:0). Zapowiada się typowa kopanina. Radzimy zamknąć oczy. I nie podglądać.
Górnik Zabrze – Lech Poznań: Franek Smuda, co jest tajemnicą Poliszynela, nie cierpi Henryka Kasperczaka. A to dlatego, że “Henry” kiedyś piłował pod nim stołek w Wiśle, a jak się panowie przypadkowo spotkali, to Kasperczak udawał, że przyjechał w odwiedziny do mamy (heh, niezła wymówka, rodem z “Misia”). W każdym razie między jednym rodzinnym obiadkiem w rodzinie Kasperczaków i drugim, “Franz” stracił pracę na rzecz dzisiejszego “ulubieńca sprzątaczek” (mamy nadzieję, że pamiętacie skąd ta ksywka). Zemsta może być słodka – spuszczenie Kasperczaka z ligi przy jednoczesnym zdobyciu mistrzostwa Polski. Tego pewnie nawet Smuda sobie nie wymarzył. Ani nawet Hrabia Monte Christo.
Arka Gdynia – Piast Gliwice: Arka może sobie grać na luzie, Piast ma nóż na gardle. Ale gliwiczanie za cholerę nie potrafią strzelać bramek na wyjazdach, więc podejrzewamy, że ten nóż na gardle specjalnie może nie pomóc – jak ktoś nie umie, to choćbyś groził mu śmiercią, w sekundę się nie nauczy. Co ciekawe, trener Arki Czesław Michniewicz spotkał się niedawno z Ryszardem Krauze. Być może dla gdynian wracają lepsze czasy.
Cracovia – Lechia Gdańsk: biorąc pod uwagę, że Lechia w meczach wyjazdowych gra w piłkę mniej więcej tak, jak uczniowie gimnazjum w Sochaczewie, krakowianie mają szansę podreperować swoją pozycję. Wymarzony scenariusz dla nich to na pewno porażka Piasta i Górnika, co zaowocowałoby (oczywiście przy ograniu Lechii) wskoczeniem na trzynaste, bezpieczne miejsce i odsadzeniem zabrzan na cztery punkty.
Polonia Warszawa – ŁKS Łódź: idealny mecz na przełamanie. Polonia Warszawa jeszcze wiosną nie wygrała, ŁKS jeszcze nie przegrał (ani nawet nie zremisował). A że nic nie może przecież wiecznie trwać, szykuje się triumf gospodarzy. No i nadarza się idealna okazja, żeby Józef Wojciechowski oddał Piotrowi Świerczewskiemu 200 tysięcy złotych, które po chwili Świerczewski oddałby Wojciechowskiemu (i długi byłyby wyrównane). Ewentualnie też to Świerczewski może oddać jako pierwszy, a Wojciechowski zwrócić – bez różnicy. Chociaż bardziej prawdopodobny byłby taki scenariusz:
– Masz swoje 200 tysięcy.
– Dzięki.
– A teraz mi oddaj.
– Co?
– Moje 200 tysięcy.
– Jakie 200 tysięcy?
UWAGA – PROGNOZA Z POLONII DO DUPY.
FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT