Reklama

Magia w Poznaniu – Kownacki odczarował bramkę Korony

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

11 grudnia 2016, 18:40 • 2 min czytania 0 komentarzy

“Jeżeli czegoś nie da się zrobić, potrzebny jest ktoś, kto o tym nie wie – przyjdzie i to zrobi” – powiedział kiedyś bohater pewnego filmu, który napchał sobie głowę jakimiś pierdołami o żabach i potem na siłę próbował zainteresować tym innych. Zdanie to, jakby żywcem wyjęte z coachingowych recept na życie, jak ulał pasuje do dzisiejszego meczu Lecha z Koroną. Tym czymś, czego nie można było zrobić, było strzelenie bramki drużynie Macieja Bartoszka, a w rolę niewtajemniczonego bohatera wcielił się Dawid Kownacki. 

Magia w Poznaniu – Kownacki odczarował bramkę Korony

Jeśli przesadzamy, to tylko trochę – w pewnym momencie wydawało się, że Lech nie strzeliłby bramki nawet wtedy, gdyby mecz miał potrwać do jutra, światło na stadionie zgasnąć, a jedyną latarkę dostałby do ręki Szymon Pawłowski. Albo Marcin Robak. Albo Darko Jevtić. Wymieniliśmy tę trójkę, bo to przede wszystkim właśnie oni nie potrafili udokumentować przewagi, jaką Lech miał nad przeciwnikami.

Już w 1. minucie kibiców gospodarzy mógł ucieszyć Jevtić. Szwajcar znów grał tak, jakby chciał potwierdzić, że należy do grona największych gwiazd ligi, ale gdy trzeba było strzelić gola, to on strzelał:

– obok słupka,
– w Gabovsa,
– w poprzeczkę,
– nad poprzeczką.

Podobnie było z Pawłowskim i Robakiem, z tą różnicą, że oni generalnie grali trochę słabiej (szczególnie Robak), no i też dawali więcej popracować Małkowskiemu. Białą Laskę, nagrodę główną dzisiejszego festiwalu niewykorzystanych okazji zgarnia Marcin Robak, który nie potrafił trafić do pustaka z główki, dobijając strzał Pawłowskiego, a także, gdy na bezsensowną pieszą wycieczkę wybrał się bramkarz Korony.

Reklama

Niepodważalna przewaga Lecha nie oznaczała, że Korona nie miała swoich sytuacji. Miała i biorąc od uwagę fakt, że w Poznaniu zazwyczaj wypada blado, dziś drużyna z Kielc zagrała na nie najgorszą notę. Gdyby Putnocky wyciągał piłkę z siatki (np. po strzale Grzelaka albo Aankoura), nie robilibyśmy wielce zdziwionej miny.

Kluczowy moment meczu? Najprawdopodobniej zmiana – Kownacki za Majewskiego. Zdecydowanie nieoczywista, bo jak już wspomnieliśmy, Robak był słaby i nieskuteczny, a Majewski imponował nam aktywnością i wyczuciem. Jednak Bjelica chciał mieć na boisku obu napastników i się nie pomylił – 10 minut przed końcem regulaminowego czasu gry Robak wygrał główkę po długim wybiciu Putnocky’ego, a resztę zrobił Kownacki. Błąd obrońcy Korony to jedno, ale wkładu młodego napastnika nie wypada podważać. Jeśli ktoś oglądał go dziś pod kątem transferu, to postawił przy tym nazwisku plusa.

3c44wUP

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...