Znany “Grajek” Andrzej G. został zatrzymany przez prokuraturę prowadzącą śledztwo w sprawie niegospodarności w Widzewie Łódź. Grajewski – nie czarujmy się, wszyscy wiedzą o kogo chodzi – będzie teraz musiał się tłumaczyć z cudownej księgowości, jaką prowadził łódzki klub i rozliczeń z dłużnikami.
Ale to będzie dobry moment, by jowialny biznesmen opowiedział też o korupcji. W końcu nie tak dawno w jednym z wywiadów mówił: – Mnie dręczy i męczy, że ten Widzew zostawiłem, gdy spadł do II ligi. A wykolegował nas Nowy Dwór. Tam działał Wojciech Sz., pseudo “Kiełbaska”. I doszło do mnie, że daje milion na utrzymanie. Doszło, bo przyszedł do mnie jakiś gość, rzekomo z PZPN i powiedział, że za tyle utrzymamy ligę. Pogoniłem go. Potem przyszedł do mnie stary działacz Widzewa, by jednak może dać. Powiedziałem: “Wszedłeś pan drzwiami, ale wylecisz oknem. Tylko pamiętaj, że jesteśmy na pierwszym piętrze”. Spytałem wtedy Janka Tomaszewskiego, co robić. On na to: “Wolę spaść, niż kupić jeden mecz”. Miałem identyczne zdanie.
Wyjaśnienie, kim był ten człowiek “rzekomo z PZPN” byłoby bardzo ciekawe… Dodajmy, że “Grajek” jest także menedżerem oraz szwagrem Artura Wichniarka.
FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT