W wielkim stylu wrócił do naszej ekstraklasy Tomasz Frankowski. Dwie bramki strzelone w meczu Jagiellonia – Arka (3:0) pokazały, że pewnych rzeczy sie nie zapomina. Ilu jeszcze napastników polskiej ligi uderza w ten sposób, co “Franek” przy swoim drugim golu w tym meczu? Dziesięciu? Na pewno nie. Może pięciu. Ale chyba nie więcej. W czasie przygotowań do sezonu były reprezentant Polski prezentował się tak sobie, ale jak widać przejmowanie się tym nie miało żadnego sensu. Jak ktoś kiedyś powiedział – nikt nie rozlicza Pavarottiego za to, jak śpiewa pod prysznicem.
Kiedy jakiś czas temu zastanawialiśmy się, jaka to będzie runda dla Frankowskiego i zamieściliśmy sondę, tylko 18 procent czytelników uznało, że ten zawodnik będzie gwiazdą naszej ligi. 58 procent zagłosowało na opcję “średniak”, a 24 procent – na “wielkie rozczarowanie”. Jak na razie wydaje się, że rację miała ta zdecydowana mniejszość.
Pierwsza bramka w meczu z Arką była taka sobie…
Za to druga przepiękna…
Fajnie, że tak to się potoczyło. Frankowski to piłkarz, którego bez dwóch zdań da się lubić. Smutno byłoby patrzeć jak się męczy i rozmienia dawną sławę – a przecież takie ryzyko istniało, biorąc pod uwagę jego ostatnie sezony (poprzednia dobra runda – w 2005 roku). Na szczęście chyba nam to nie grozi.
Teraz Frankowski ma już na swoim koncie 118 goli zdobytych w polskiej lidze. Jak sam wyznał, jego cel to przeskoczenie Jerzego Podbrożnego w klasyfikacji wszech czasów. Brakuje mu jeszcze czterech trafień.
FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT