Krzysztof „Diablo” Włodarczyk to jeden z najbardziej utytułowanych polskich bokserów. Dwa razy zdobywał tytuł mistrza świata wagi junior ciężkiej, za drugim razem bronił go przez cztery lata. Wygrał 51 z 55 zawodowych walk, z czego 37 przez nokaut. Właśnie szykuje się do pojedynku z Leonem Harthem we Wrocławiu i układa sobie na nowo życie – w rozmowie z nami pierwszy raz publicznie przyznaje, że właśnie się rozwodzi.
Ładny masz ten nos…
No fakt, trochę obity. Dostałem z łokcia na sparingu, nic poważnego.
Nie jest złamany?
Skąd! Złamany to był kiedyś. Kolega pokazał mi nowe ćwiczenie na siłowni. Trzeba było złapać obciążnik ważący 10 kg na wysokości pasa i podnosić go do klatki piersiowej. Źle złapałem i trafiłem się prosto w nos. Momentalnie zrobił się wielki jak ziemniak!
Jak idą przygotowania do gali we Wrocławiu?
Bardzo dobrze, czuję się świetnie, waga właściwie już jest, forma coraz lepsza. Jestem gotowy. Rywal to twardy, solidny bokser, choć nie żaden czempion. Ale przez lata się nauczyłem, że w naszej kategorii wagowej nikogo nie można lekceważyć, bo jeden cios może zakończyć pojedynek.
Po co ci walka z takim przeciwnikiem?
To po prostu kolejny krok do celu, jakim jest odzyskanie tytułu mistrza świata. Najpierw Wrocław, potem dojście do walki o tytuł, zdobycie go i utrzymanie przez kilka lat.
Przez tyle lat byłeś mistrzem świata, jak żyje się bez pasa?
Pewne rzeczy po prostu się zmieniają. Ty też tyle lat pracowałeś w jednej gazecie, a potem wiesz: przychodzą zmiany, kończy się umowa i już nie pracujesz. Bywa. Coś się skończyło, trochę szkoda. Ale ja się zdrowo prowadzę, duże kontuzje na szczęście mnie omijają. Jestem na dobrej drodze to tego, żeby znów być mistrzem świata.
Ile lat boksowania jeszcze przed tobą?
Maksymalnie pięć, do czterdziestki. Potem to już jest cyrk, a nie boksowanie.
Myślisz o wadze ciężkiej?
Może. Ale jeszcze nie teraz, póki co mam jeszcze coś do zrobienia w junior ciężkiej. Ale za 2-3 lata, pod koniec kariery, kiedy pewnie będę miał trochę problemów z metabolizmem, wtedy waga ciężka będzie w sam raz.
A może zamiast tego MMA?
Też nie wykluczam. W MMA może być dobre przedstawienie i dobra kasa, a ja muszę myśleć o przyszłości. Gdyby pojawiła się poważna propozycja walki za dobre pieniądze, to na pewno bym ją rozważył.
Skoro sam zacząłeś temat pieniędzy: przyznałeś ostatnio, że w zasadzie nie masz oszczędności…
Nietrafione inwestycje, rozrzutność, trochę głupich pomysłów. Tragedii nie ma, ale kokosów też nie. Na pewno nie jest tak, że za kasę zrobię wszystko. Nie chcę o tym gadać, bo to trochę boli. Ale wiem, że jeszcze będzie dobrze.
Czyli plan na najbliższe lata: odzyskać tytuł i zarobić na emeryturę?
Dokładnie: odzyskać pas mistrza świata, obronić go kilka razy i podziękować. Potem zainwestować mądrze pieniądze i dobrze żyć. Pewnie pójdę w nieruchomości, mam już z tatą plan. On ma łeb na karku i teraz go na pewno posłucham.
Wcześniej nie słuchałeś?
Wcześniej myślałem, że sam wiem wszystko najlepiej i słuchałem siebie.
Głupi byłeś?
Nie… nierozsądny i nierozważny.
Zadowolony jesteś z tego, co osiągnąłeś w ringu?
Tak. Oczywiście, pewne rzeczy można było zrobić lepiej, osiągnąć trochę więcej. Ale dwa razy zdobyłem tytuł mistrza świata. Drugi raz broniłem go przez cztery lata, więc chapeaux bas.
Zastanawiasz się czasem, co byś chciał robić na emeryturze?
Może otworzę coś bokserskiego. Chciałbym szukać młodych, zdolnych chłopaków, może zostanę promotorem. Szkoda tylko, że tych młodych coraz mniej, boks amatorski zdycha. Przykro patrzeć. Tragedia, a nawet gorzej: patologia.
A następców nie ma? Na co stać na przykład Szpilkę?
Kogo? Ten gość mnie w ogóle nie interesuje, nie istnieje dla mnie. Na temat tego czegoś w ogóle się nie wypowiadam. Wymień jeszcze raz jego nazwisko, to wstanę i wyjdę.
Niech będzie, zmieniam temat, choć to nie znaczy, że przechodzimy do łatwych pytań. Mówią, że jesteś seksoholikiem…
Nie, wcale tak nie jest. Jestem normalnym facetem, z normalnymi potrzebami. Jak masz obok siebie piękną kobietę, to powiesz coś miłego. Facet musi być sobą – zdobywcą.
To twoje zdobywanie doprowadziło do tego, że żona przyłapała cię z inną.
No, zdarzyło się. Dopadła mnie sytuacja z pewną panią. Gdyby nie to, dalej bym był mistrzem świata. To i wszystkie awantury później, zniszczyły mnie psychicznie. Ciągle się kłóciliśmy. Tak się nie dało żyć. Gośka wiedziała, albo podejrzewała, że są inne kobiety.
A ty nie potrafisz się oprzeć kobietom.
Teraz już potrafię.
Co się zmieniło?
Osoby. Tobie pierwszemu to powiem: rozstaję się z moją żoną. W końcu, po tych wszystkich perypetiach. Klamka zapadła: coś się skończyło, każdy idzie w swoją stronę.
Trochę nawywijałeś w czasie tego małżeństwa…
Oboje nie byliśmy święci. Ale powiem tak: Małgosia jest bardzo rozsądną kobietą, co się działo w domu, to zostaje w domu.
Słyszałem, że walizki z twoimi rzeczami już kiedyś zostały wystawione za drzwi.
No prawie. Były gotowe do wystawienia…
Mógłbyś mieć pretensje, gdyby rzeczywiście cię wyrzuciła z domu?
Nie miałbym absolutnie żadnych. Nie byłem może idealny i do końca w porządku, ale nikomu krzywdy nie zrobiłem.
Delikatnie mówiąc, chyba. Mówi się o tobie, że żadnej nie przepuścisz.
Broń Boże, nic z tych rzeczy. Nie jestem łajdakiem. Po prostu lubię kobiety, jak każdy. Ludzie różnie gadają, nie zawsze tylko prawdę. Zresztą, odkąd urodziła mi się córka, nie interesują mnie takie rzeczy.
Ale nie jesteś w związku z Magdaleną Radomską, matką twojej nieślubnej córki?
Nie i nie chcę mieć z nią nic do czynienia. Jak mówił Bogusław Linda: bo to zła kobieta była. Choć matką jest na pewno bardzo dobrą.
Jak to się stało, że macie dziecko? To była wpadka?
Byliśmy przez pewien czas w związku i jakoś tak wyszło. Nie wiem, jak to wytłumaczyć. Byłem zauroczony, nie wiem, czy zakochany. Było, ale się skończyło. I na pewno nie wróci. Teraz się rozwodzę i chcę być po prostu szczęśliwy. Nic nie planuję. Skupiam się tylko na boksie i na odzyskaniu tytułu. Jestem innym człowiekiem, mądrzejszym, silniejszym. Jeśli znajdę kogoś na stałe, to będzie to zupełnie inny związek.
I nie oglądasz się za dupami?
A kto się nie ogląda?! Ty się nie oglądasz?! Zdrowy, normalny mężczyzna musi to robić. Nie znaczy, że od razu masz myśleć „jak bym ją wziął”, czy „co bym jej zrobił”. Raczej patrzysz, bo jest ładna, ma fajną figurę, ładne buty, czy świetną pupę. Kobiety są piękne i trzeba je podziwiać.
Ty się stałeś trochę takim symbolem…
Łajdaka?
Nie, gościa, który skacze na boki.
No co ja poradzę…
Legenda NBA Wilt Chamberlain policzył kiedyś, że przez jego łóżko przewinęło się 20 tysięcy kobiet.
U mnie tylko żona i Gadomska (śmiech). Wiesz, zdrady nie biorą się znikąd. Najczęściej zaczyna się od nieprzyjemności i nieporozumień w związku. Jeśli facet ciągle słyszy od żony, że tego nie chce, tego nie lubi i tak dalej, to będzie tego szukał gdzie indziej.
Tak było u ciebie?
Ja nie mówię o sobie.
A ja bym właśnie o tobie chciał mówić.
To byś o to musiał spytać panią Gosię.
Związek z nią to był błąd?
Nie. Było, ale się skończyło. Myślę, że gdyby parę lat temu urodziła mi dziecko, nie było by całego tego bałaganu i mojej nieślubnej córki.
To znaczy, że ty chciałeś mieć drugie dziecko i mówiłeś jej o tym?
To długa historia, nie chciałbym się na ten temat rozwodzić.
Masz kontakt z córką?
Nie. Na razie skupiam się tylko na boksie. Po walce, po Nowym Roku, będę chciał ten kontakt odzyskać. Nie chciałbym, żeby problemy osobiste znów negatywnie wpłynęły na moją karierę.
Jest taka zasada, że bokser przed walką nie powinien uprawiać seksu.
Ja tak robię, od trzech tygodni do miesiąca przed walką obowiązuje pełny celibat. Raz mi się zdarzyło go złamać, wiele lat temu. W ringu było bardzo słabo przez to.
Jak to jest przez miesiąc pościć? Pewnie potem bardziej niż na walkę, czekasz na seks.
Tak naprawdę, po walce to ci się za bardzo nie chce, bo jesteś zbyt zmęczony. Ale mija dzień, widzisz w końcu swoją kobietę, albo nie swoją, i mówisz: „kochanie, czy mogłabyś na chwilę podejść”.
I co, potem zaczyna się maraton i nie wychodzicie z łóżka przez trzy dni?
Ja tak do tego nie podchodziłem. Zakazany owoc lepiej smakuje, więc więcej myślałem o seksie, kiedy nie mogłem niż już po walce.
Zdjęcia żony w Playboyu ci się podobały?
Jak dla mnie za bardzo podkręcone, wolałbym, żeby były bardziej naturalne. Ale nie miałem problemu z tym, że się rozebrała. Nie po tylu latach małżeństwa. Chociaż gdy koledzy wysyłali mi swoje zdjęcia ze zdjęciami Gośki, to było trochę dziwnie…
Jaki masz kontakt z synem?
Bardzo dobry, mieszkamy razem, jesteśmy kumplami. W czasie przygotowań do walki oczywiście mam dla niego mniej czasu, ale generalnie akurat z relacji z Czarkiem jestem bardzo zadowolony.
A małżeństwa nie żałujesz?
Tak wyszło. Nie byłem może doskonały. A Gośka? Pamiętam, że kiedyś jej bardzo zależało, wpadała do klubu i walczyła o swoje. To mi się bardzo podobało, łechtało moją męską dumę.
Potem przestała walczyć?
Chyba oboje przestaliśmy. Coś się skończyło. Nieraz tak w życiu bywa. Teraz mam dużo więcej spokoju. Oczywiście, nie wiadomo co mi strzeli do głowy za tydzień, czy miesiąc. Ale póki co skupiam się na boksie, nie muszę się martwić tym, że Gośka mnie na czymś przyłapie. Mam już na to wyjebane.
Czyli „Diablo: Nowy początek”.
Po prostu chcę mieć czystą kartę. Jeśli zacznę nowy związek, to na pewno będzie to zupełnie inna relacja. Nie chcę być już skurwysynem. Nie chcę taki być. Mam dość tego pierdolnika, tej gonitwy, chowania telefonów. Chciałbym po prostu normalnie żyć.
ROZMAWIAŁ JAN CIOSEK
Fot. 400mm.pl