Strasznie szkoda Łukasza Garguły. Chłopak miał się wreszcie wyrwać z zapyziałego Bełchatowa (z całym szacunkiem dla tego miasta – po prostu wielkiej piłki nigdy tam nie będzie), podjechać z piskiem opon pod stadion Wisły Kraków, a potem rządzić, rządzić i jeszcze raz rządzić. Obiecywano sobie, że będzie dla krakowian kimś takim, jak jeszcze niedawno Mirosław Szymkowiak. Tymczasem dziś nawet nie jest pewne, w jakim stanie środkowy pomocnik reprezentacji Polski stawi się w Krakowie – jest całkiem możliwe, że w czerwcu będzie jeszcze poruszał się o kulach…
Jak wiadomo, Garguła ma zerwane więzadła w kolanie. Są piłkarze, którzy po takiej kontuzji wracają do zdrowia i grają, jak gdyby nigdy nic. Ale jest jeszcze więcej zawodników, którzy później w żaden sposób nie potrafią wrócić do formy. Próbują, starają się, walczą sami ze sobą – ale nie mogą. Wiadomo, że Łukasz nie zacznie przygotowań do nowego sezonu z “Białą Gwiazdą”. Do podjęcia pełnych treningów będzie pewnie gotowy pod koniec lipca. Oczywiście o ile wszystko pójdzie dobrze – pamiętajmy, że na przykład przerwa Grzegorza Bronowickiego z powodu takiego urazu przedłużyła się do dziewięciu miesięcy.
Sprawa Garguły jest nauczką dla wszystkich. Dla Bełchatowa – że chytry traci dwa razy. Zamiast ignorować oczywisty interes finansowy, na siłę trzymać piłkarza (wiedząc, że jego przejście do Wisły jest nieuniknione), tylko po to, by jeszcze zagrał trzynaście meczów o pietruszkę, trzeba było po prostu go sprzedać. Dla Wisły – że jeśli inwestuje się ogromne pieniądze w zawodnika (pięcioletni kontrakt, warty około 350 tysięcy euro rocznie), to trzeba zrobić WSZYSTKO co możliwe, by mieć go od razu u siebie. Akurat tego wypadku nie dało się przewidzieć, ale generalnie zostawianie swojego skarbu pod opieką obcych ludzi nie jest specjalnie rozważne. Trzeba było sterczeć w Bełchatowie dzień w dzień i tego chłopaka stamtąd wyrwać. Nie można było się dogadać – zmienić negocjatora, starać się, drążyć, być upierdliwym.
Zastanawia nas też jedno. Na konferencji prasowej po meczu Bełchatów – Legia trener gospodarzy Rafał Ulatowski powiedział, że dla niego mecz się skończył w pierwszej minucie, kiedy zszedł Garguła. Bo wiadomo, ile ten piłkarz znaczy dla zespołu. Czy to oznacza, że teraz dla Ulatowskiego skończył się sezon? Zamierza się podać do dymisji?
FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT