Reklama

Wieszczycki i jego żenujące opowieści. Zapomniał, że te mecze były kupione?

redakcja

Autor:redakcja

19 lutego 2009, 00:14 • 2 min czytania 0 komentarzy

Uwielbiamy słuchać piłkarskich ekspertów. Za chwilę ruszy liga, ruszą telewizyjne programy i się zacznie krzywienie na korupcję – że kto to słyszał, że jak można, że trzeba karać, karać, karać! Ale już teraz można znaleźć smaczki. Tomasz Wieszczycki właśnie bez najmniejszej żenady przypomniał, jak mu się dobrze grało w ŁKS w 1998 roku.
Jeden z głównych piłkarskich ekspertów (co jest ewenementem, skoro nie potrafi powiedzieć nic odkrywczego) na łamach “GW” ocenia mecze towarzyskie rozgrywane zimą przez Legię i Polonię. Mówi tak: “Myślę jednak, że do wyników w takich meczach trzeba podchodzić ostrożnie. Sparingi mają za zadanie przygotowanie zawodników do sezonu. Z tego punktu widzenia nie ma co się nastawiać w nich na zwycięstwo. Ale na przykład kiedy byłem w Groclinie, to prezes Zbigniew Drzymała wymagał wygranych w meczach z silnymi zagranicznymi rywalami. Utkwiły mi w pamięci przygotowania z ŁKS-em Łódź w 1998 roku. W ostatnim meczu przed ligą przegraliśmy 0:5 z Ruchem Chorzów, a potem laliśmy wszystkich i zdobyliśmy mistrzostwo Polski”.

Wieszczycki i jego żenujące opowieści. Zapomniał, że te mecze były kupione?

No naprawdę, zachowajmy resztki powagi. Być może Tomasz Wieszczycki już zapomniał w jakich okolicznościach ŁKS “lał wszystkich i zdobył mistrzostwo Polski”. Chętnie mu przypomnimy. Archiwalny wywiad z Tomaszem Cebulą, klubowym kolegą Wieszczyckiego…

– Na początku sezonu powiedziano nam, że część premii za wygrane mecze będzie przeznaczana na sędziów. Mieli oni przychylnym okiem spoglądać na nasz zespół. Prawie cały sezon plan był realizowany i nic dziwnego, że zamiast 1,2 mln złotych dostaliśmy po wywalczeniu mistrzostwa 860 tysięcy.

– To jednak nie wystarczyło?

– Oczywiście. Nie obyło się bez kupowania meczów. Sam brałem udział w jednym takim zdarzeniu. Zostałem wytypowany do załatwienia spotkania z KSZO Ostrowieć Świętokrzyski.

– Udało się kupić spotkanie?

– Mieliśmy kasę, więc się szybko dogadaliśmy. Zadzwoniliśmy do jednego z piłkarzy KSZO i uzgodniliśmy sumę, za którą pozwolą nam wygrać.

– Dużo to kosztowało?

– Na ówczesne czasy był to niezły majątek, ale ranga meczu kosztowała ekstra. Za zwycięstwo 1:0 zapłaciliśmy 100 tysięcy złotych. Okazało się, że był to decydujący mecz o mistrzostwie.

Zgadnijcie, kto wówczas strzelił gola? Oczywiście Tomasz Wieszczycki (co ciekawe, grali też między innymi Mirosław Trzeciak w ŁKS i Mariusz Jop w KSZO). Naprawdę, przy opowiadaniu o serii łodzian proponowalibyśmy zachować pewien umiar, bo wszystko już dawno wyszło na jaw. I tylko można się najeść wstydu. Równie dobrze Dariusz Wdowczyk mógłby opowiedzieć, jak znakomicie przygotował do sezonu Koronę Kielce.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...