Gdy debiutował w reprezentacji Brazylii, niektórych z jego dzisiejszych kolegów klubowych nie było nawet w planach rodziców. Gdy zdobywał pierwsze bardzo poważne trofea w światowej piłce, oni wypowiadali pierwsze słowa lub stawiali pierwsze kroki w życiu. Może nie zauważyliście, ale w ostatni weekend wystartował Puchar Świata w skokach narciarskich i po raz kolejny na belce startowej usiadł legendarny Noriaki Kasai, który w stawce liczy się od około 113 lat. W piłce o miano kogoś takiego mógłby powalczyć Ze Roberto. 42-latek właśnie świętuje swoje pierwsze w karierze mistrzostwo Brazylii.
Wczoraj zasuwał przez 90 minut jako lewy obrońca, a ekipa Palmeiras wygrała 1-0 z Chapecoense, dzięki czemu tytuł stał się faktem. Sukces tak wielki, że warto go opić, jednak bardzo wątpliwe, by dziś doświadczony piłkarz nie mógł normalnie funkcjonować z powodu kaca. Kiedy kilkanaście miesięcy temu pochwalił się całemu światu swoją wyrzeźbioną klatą, którą widzicie powyżej, został oczywiście zapytany o tajemnicę sukcesu. O używkach wypowiedział się wtedy w ten sposób: – Alkohol? Nie, nie i jeszcze raz nie. To samo dotyczy palenia papierosów. W zamian dużo snu, regeneracji i wody mineralnej.
Powinien brylować w magazynach lifestylowych dla mężczyzn – to fakt. Ale to, że wciąż będzie zasługiwał na poklask w tytułach dotyczących tylko piłki, to jednak niespodzianka. Dowód na to, że mamy do czynienia z fenomenem. No bo to nie tak, że przytulił tytuł na krzywy ryj, dumnie wypina pierś w oczekiwaniu na ordery, choć nie pomagał drużynie na boisku. Nie, nie i jeszcze raz: nie.
W tym sezonie 42-latek wystąpił już 27 meczach. Na początku października zapakował taką brameczkę w spotkaniu z Santa Cruz…
A nieco ponad tydzień później popisał się taką interwencją w obronie…
Po prostu klasa. A wydawało się przecież, że jeden z najlepszych obcokrajowców w historii Bundesligi (jeśli nie po prostu najlepszy) buty na kołku odwiesi już kilka lat temu. W lipcu 2011 roku opuścił Hamburg i wyjechał do Kataru, by grać za duże pieniądze dla klubu Al-Gharrafa. “Zasłużona emerytura!” – tak wtedy oceniono ten ruch. Każda wzmianka odnotowująca transfer zawierała konkluzję, że po wypełnieniu 2-letniego kontraktu Brazylijczyk zakończy karierę.
Nie minął jednak rok, a on już był piłkarzem Gremio Porto Alegre. Okazało się, że piłkarska prowincja nie jest dla niego. Następnie w styczniu zeszłego roku przeniósł się do Palmeiras…
– To, że mam 41 lat nie ma żadnego znaczenia. Czuję się jak 20-latek! Naprawdę, moje ciało nie daje żadnych oznak tego, bym miał kończyć karierę. Zakładam, że do 45. roku życia będę mógł swobodnie zakładać korki i biegać po boisku. A czy jeszcze dłużej? Nie mogę obiecać, ale w razie czego nie bądźcie zaskoczeni! Mam jeszcze wiele pucharów do zdobycia!
…a już w grudniu, jako kapitan zespołu wzniósł ku górze Puchar Brazylii.
Jednak zapowiedzi o grze do 45. roku życia już raczej nie zrealizuje. W lutym ogłosił, że jednak kończy z piłką. – To z pewnością będzie mój ostatni rok, ponieważ chcę spędzać więcej czasu z moją rodziną. Zdecydowałem, że rozegram jeszcze ten jeden sezon, bowiem Copa Libertadores to dla mnie duże wyzwanie.
W rozgrywkach kontynentalnych jego ekipa nie wyszła nawet z grupy, ale do gabloty Ze Roberto trafiło wczoraj inne trofeum – to za mistrzostwo, również upragnione. Dlaczego użyliśmy słowa “raczej”? Bo w dniu świętowania piłkarz… nie chciał potwierdzić swojej wcześniejszej decyzji.
Wszelkie doniesienia mówią o tym, że piłkarsko nie odstaje. Zdrowie dopisuje, ujmijmy to tak – nawet w wieku trenera Wojciecha Łazarka powinien dojść do kibla bez pomocy kija. Rodzina najważniejsza, ale ta przygoda mogłaby jeszcze potrwać. Na przykład do przyszłorocznego finału Copa Libertadores.