– Moim problemem jest, że zawsze jestem samokrytyczny. Nawet przeciwko sobie – taką zagadkę zadał mediom Andreas Moller podczas jednej z rozmów w strefie mieszanej. Na szczęście na boisku był nieco bardziej błyskotliwy, a mimo dość kontrowersyjnej kariery zahaczającej o obu derbowych rywali z Zagłębia Ruhry, Schalke i Borussię, wspominany jest przede wszystkim jako bardzo dobry piłkarz.
Wszyscy dobrze znają rajd Diego Maradony, czy Leo Messiego, ale pewnie niewielu pamięta ten w wykonaniu Andreasa Mollera – robił to wszystko z taką lekkością, jakby nie grał z jedenastoma, dorosłymi zawodnikami, a z dzieciakami. Piłkarze Bochum byli już rozbici, przegrywali 2:4, ale to żadne usprawiedliwienie – Moller przeskoczył między nimi jakby od zawsze ich jedynym przeznaczeniem było statystowanie przy zwodach reprezentanta Niemiec. Wyszedł gol, który spokojnie można umieścić w biografii Mollera wyżej niż głupkowate wypowiedzi z wywiadów.
[od 2:19]