Reklama

Suso i Perisić zabawili się w serwis sprzątający. Odkurzone derby Mediolanu

redakcja

Autor:redakcja

21 listopada 2016, 00:05 • 3 min czytania 0 komentarzy

Przed meczem słyszeliśmy opinie, że derby Mediolanu to zakurzony hit Serie A. Skoro tak, to dziś ktoś wziął zmiotkę i zamiótł kurz. Nawet dwie zmiotki, bo posprzątali Suso i Perisić. Ale o nich szerzej za chwilę. Derby przysporzyły nam bowiem sporo emocji.

Suso i Perisić zabawili się w serwis sprzątający. Odkurzone derby Mediolanu

Emocji, a także bólu oczu. Potwornego. Ale nie od gry, ta zaspokajała pragnienie. Chodzi o zlewające się stroje. Milan i Inter korzystają z jednego stadionu i to powinno im starczyć. Dziś jednak zdecydowali się także na podobne koszulki w pionowe paski, co momentami bardzo utrudniało odróżnianie graczy.

Sam mecz? Na początku chwila kołysanki, jednak później zaserwowano nam już mocny rock. Pierwszą postacią, która pokazała się w zakurzonym hicie Serie A, był Suso. Pierwsza bramka to Ctrl C – Ctrl V Arjen Robben. Piłka na prawym skrzydle, zejście do środka, strzał na dalszy słupek lewą nogą. Typowo.

Reklama

Chłopak Miał 17 lat, gdy trafił do Liverpoolu. Jego karierze miał przyświecać przykład Cesca Fabregasa, który w podobnym wieku wjechał z buta do pierwszego zespołu Arsenalu. Niestety Suso tam nie podołał, minęło sześć lat, a teraz kopie piłkę w Mediolanie. Co cieszy kibica – kopie nawet celnie.

Swoją drogą, zerknijcie na powrót Kondogbii. Jakim trzeba być ignorantem, żeby wracać tak za kontrą rywala w wielkich derbach. Wracać wolniej niż kiedyś Ivica Vrdoljak za Sadajewem. 

Na dobry początek drugiej połowy, dostaliśmy dwie szybkie bramki. Candreva strzelił w okienko jak Dawid z procy w czoło Goliata.

A zaraz potem odpowiedział mu po raz kolejny Suso. Jego drugi gol to wkręcenie Mirandy w murawę, jak niegdyś Boatenga przez Messiego. I nawet prawa noga, służąca Suso do wsiadania do tramwaju Ferrari czy innej dobrej bryki, wystarczyła do ponownego zdobycia bramki.

Reklama

Mecz toczył się w jak najlepszym tempie, pod dyktando piłkarzy Milanu. Wszystko wskazywało na ich zwycięstwo, choć kibice czekali na przebudzenie Mauro Icardiego, który ostatecznie ewidentnie zawiódł. Miał być głównym aktorem, a wykonał dziś osiem podań, z czego trzy były rozpoczęciem gry ze środka boiska. Jego gigantyczne ego po takim meczu najprawdopodobniej spadnie choć trochę. Przynajmniej do czasu wydania nowej książki. Dzisiaj oddał vipowską plakietkę Perisiciowi, który asystował przy golu Candrevy, a w doliczonym czasie wyrównał. Postawił kropkę nie tyle nad i, co na końcu zdania. Czyli zakończył mecz i ustalił wynik na 2:2.

Dzisiejsze derby są pierwszym krokiem ku powrotowi poważnej piłki do Mediolanu. Mecz był świetną reklamą Serie A i sprawił, że w kolejnych tygodniach chętniej będziemy zerkać na to, co dzieje się na San Siro, niezależnie od drużyny tam grającej.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...