Okazyjnie zajmujemy się piłką ręczna, o której generalnie nie mamy zielonego pojęcia. Ale chyba każdy widział, że Polska zagrała przeciwko Chorwacji kiepściutko, żeby nie napisać “do dupy”. I nie trzeba być ekspertem, żeby to stwierdzić.
Było tak:
– Szmal bronił jak Dudek w Korei (rzadko)
– Bramkarz Chorwacji jak Boruc w Austrii (nieprawdopodobnie)
– Bielecki rzucał na bramkę jak Ł»urawski na Euro i MŚ strzelał (rzadko albo w ogóle)
– A Chorwat z twarzą dziecka jak Podolski (do bólu skutecznie)
– Nasza drużyna gubiła piłki jak Jop na Euro
– Podczas gdy Chorwaci grali jak Chorwacja na Euro
I w efekcie dostaliśmy 29:23. Pierwsze 10 minut drugiej połowy to był katastrofa na miarę ostatnich chwil piłkarskiego spotkania Słowacja – Polska (2:1).
Nas dziwi jedno – czy fakt, że wcześniej w cudownych okolicznościach awansowaliśmy do półfinału oznacza, że komentator w telewizji ANI RAZU nie może skrytykować naszego zespołu za mecz z Chorwacją, choćbyśmy momentami grali jak juniorzy? Musi bajdurzyć na cztery minuty przed końcem, że czeka na zryw (że niby mecz był do uratowania)? Były momenty, kiedy na jednego naszego gola przeciwnik odpowiadał PIĘCIOMA, a geniusz za mikrofonem jakby tego nie widział. Szczytem już była ekslopozja radości po końcowym gwizdku, że ZAGRAMY O BRÄ„Z. No rzeczywiście, sukces dnia!
Nie twierdzimy, że naszych zawodników należy mieszać z błotem, bo przecież dokonali wielkiej rzeczy i głośno bijemy im brawa. Ale mecz z Chorwacją to co innego. Nie można wytknąć błędów? Nie można rozdzielić tego, co za nami z tym, co widzieliśmy dziś? Mamy święte krowy? Bielecki aż prosił się o telewizyjną zjebkę, podobnie jak w pierwszej połowie Szmal… Ale komentator wolał cieszyć się, że zagramy o brąz. Można i tak.
FOT. W. Sierakowski FOTO SPORT