RB Lipsk, jeden z najbardziej znienawidzonych klubów Niemiec. Kraj, gdzie większość czołowych ekip ma wiele dekad tradycji, a tu mowa o – według krytyków – sztucznym tworze, korpoklubie. Żadnych kibiców sukcesy Lipska nie bolą jednak bardziej, niż tych Dynama Drezno.
To przecież Dynamo osiągało dawniej znacznie większe sukcesy, było jednym z najbardziej utytułowanych klubów NRD. Półfinał Pucharu UEFA, mistrzostwa kraju, uznana marka na kontynencie. Później ból związany z tułaniem się po niższych ligach, a teraz z sukcesami rywala zza miedzy – Lipska.
“Nie da się kupić tradycji”
Niemal na każdy meczu byków z Lipska kibice drużyny przeciwnej wywieszają podobne do powyższych flagi, względnie ograniczają się do skandowania wymownych haseł. Najdalej poszło jednak Dynamo, które nie patyczkowało się: po prostu podczas pucharowej potyczki wrzuciło głowę byka w okolice murawy. Powiało “Ojcem Chrzestnym”.
DFB nie puściło sytuacji płazem, właśnie wlepiło klubowi z Drezna 60 tysięcy euro kary. Umówmy się, nie wstrząśnie to budżetem – w 2.Bundeslidze trzeba mieć już całkiem poważne pieniądze. Kibice Lipska nie muszą w żaden sposób odpowiadać: wystarczy, że robią to piłkarze, grając znakomity futbol i rozbijając się po szczytach tabeli Bundesligi.