Wisła Kraków, co oficjalnie potwierdza dyrektor sportowy Jacek Bednarz, jest zainteresowana sprowadzeniem Macieja Ł»urawskiego i negocjuje z nim zasady, na jakich reprezentant (były?) miałby dołączyć do zespołu – teraz albo latem. I znów mamy te same wątpliwości, co w przypadku Tomasza Frankowskiego i jego Jagiellonii – czy to ma jeszcze sens? Czy Ł»urawski jest ciągle zawodnikiem, który ma coś do zaoferowania? Bo że weźmie sporo – tego akurat jesteśmy pewni. Ale co da w zamian? Przypominamy, że jego ostatni dobry sezon to rozgrywki 2005/2006.
A jak wiadomo, sezon 2005/2006 to naprawdę zamierzchłe czasy. Wtedy jeszcze Dariusz Wdowczyk był najbardziej cenionym polskim trenerem, Marcin Burkhardt poprowadził Legię do zdobycia mistrzostwa Polski, Amica Wronki wyprzedziła w tabeli Lecha Poznań, a królem strzelców naszej ekstraklasy został Grzegorz Piechna. Czyli prehistoria. Dzisiaj Wdowczyk na śmietniku, Burkhardt u kosmetyczki, a Piechna pewnie znowu w rozwozi kiełbasę.
Właśnie wtedy Ł»urawski w 24 meczach ligi szkockiej strzelił 16 goli. Dobrą miał tylko jesień. W kolejnych sezonach nie udało mu się zdobyć więcej bramek, niż sześć. W tym nawet na sześć się nie zapowiada. W reprezentacji Polski zawodził, co jest bardzo łagodnym określeniem. Dosadniej można byłoby napisać, że zawadzał i regularnie zabierał miejsce komuś, kto być może byłby w stanie trafić do siatki w meczach z kimś mocniejszym niż Albania i Armenia.
Warto więc zadać sobie pytanie – czy to już? W życiu każdego napastnika przychodzi ten moment, kiedy obrońcy zaczynają się wydawać za szybcy i zbyt silni, bramkarze za wielcy, bramka za mała, piłka za ciężka, trawa za długa. Jeśli Wisła sprowadzi “Ł»urawia” latem, to weźmie wciąż dobrego napastnika, czy jednak 33-letniego byłego gwiazdora, pogrążonego w trzyletnim letargu?
To, że Ł»urawski chce wracać do Polski – to oczywiste. Tylko u nas kluby są w stanie zapłacić za jego nazwisko naprawdę konkretne pieniądze (no i jeszcze Cypryjczycy, gdzie niewykluczone, że ostatecznie Ł»urawski wyląduje). Jak to się mówi, najpierw ty pracujesz na nazwisko, potem nazwisko pracuje na ciebie. Ale czy to jednak nie jest niszczenie własnej legendy? Zaraz będą argumenty, że “nasza liga jest słaba, spokojnie sobie poradzi”, ale ktoś da sobie za to rękę uciąć? Zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że Ł»urawski ma wiecznie coś naciągnięte albo akurat dopada go depresja?
FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT