Jak wiadomo, Axel Springer jakiś czas temu połączył działy sportowe Przeglądu Sportowego, Faktu i Dziennika, co skończyło się jednakową papką we wszystkich trzech gazetach i ogólnym obniżeniem poziomu. Czasami można jednak wyszukać coś fajnego. Dziś troszkę rozbawił nas tekst o Brazylijczykach, którzy mogą trafić do Wisły. I już nawet nie chodzi o to, że autor (Michał Zichlarz) popada w absolutną przesadę w co drugim zdaniu (siejący postrach napastnicy, obrońcy nie do przejścia itd). Śmieszy brak konsekwencji.
W “Dzienniku” ten sam tekst, co w “PS”, tylko troszkę pod koniec skrócony. Skrócony tak: “Wcześniej na podobnych zasadach – za darmo lub za małe pieniądze – do Krakowa trafili Kostarykańczyk Junior Diaz i Brazylijczyk Marcelo. Każdy z nich wart jest obecnie ponad milion euro”.
Z kolei w “PS”: “Kostarykańczyk Junior Diaz trafił do “Białej Gwiazdy” w lutym 2008 za 300 tys. euro, a teraz wyceniany jest na dwa miliony. Podobnie ma się rzecz z Marcelo. Trafił do Wisły w ostatnium dniu letniego okienka transferowego za darmo, a teraz jego rynkowa wartość wynosi około 3 miliony euro!”
Hmm… Jeden autor, jeden dzień. A jakże inna wycena. To ile w końcu warty jest ten Marcelo? Ponad milion euro czy trzy miliony (ok, trzy miliony to też ponad milion, ale takie sformułowanie – ponad milion – zdecydowanie sugeruje wartość zbliżoną do miliona, a nie np. do stu milionów)? To chyba gigantyczna różnica? Jak to możliwe, że na potrzeby jednej gazety drożeje trzykrotnie? Ile warty jest Diaz? Milion czy dwa?
Widać panu Zichlarzowi z wielką łatwością przychodzi rzucanie sumami z kosmosu. Już widzimy, jak zgłasza się do Wisły klub i pyta: – Macie kogoś za trzy miliony?
A Wisła na to: – Brożka i Marcelo…
– To weźmiemy Marcelo!
Sorry, ale co takiego pokazał Marcelo, by sądzić, że ktokolwiek chciałby go kupić chociażby za pół miliona? Doszedł do strzału w meczu z Tottenhamem? To akurat trochę mało. Niewtajemniczonym przypominamy, że pieniądze nie rosną na drzewach.
Tak więc na koniec rada – przy zmyślaniu sum transferowych nie należy tego samego dnia demaskować się na łamach innej gazety.