Robert Warzycha został pierwszym trenerem Columbus Crew. Nie byłoby w tej informacji nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że zespół, który prowadzić będzie Polak to aktualny mistrz zawodowej ligi amerykańskiej MLS. Wprawdzie soccer nie jest postrzegany jako poważny ani tym bardziej wielki futbol (od europejskiego odpowiednika jest gorszy jeśli chodzi np. o poziom rozgrywek, zainteresowanie itd.), ale szacunek i uznanie należą się Warzysze. Bądź co bądź, polska myśl szkoleniowa nie cieszy się ostatnio najlepszą opinią za granicą, a utwierdza nas w tym choćby selekcjoner Leo Beenhakker, podkreślający na każdym kroku zacofanie i zaściankowość naszych trenerów.
“Rob” stanowi więc chlubny wyjątek potwierdzający paskudną regułę. Z polską myślą trenerską nie ma jednak zbyt wiele wspólnego, bo od niemal 20 lat mieszka i pracuje na Zachodzie, z czego więcej niż połowę w USA. Jednak polskości były reprezentant naszego kraju nigdy się nie wyparł, a wręcz odwrotnie – podkreśla ją przy każdej możliwej sposobności.
Warzycha wyjechał z Polski na początku lat 90. Przeszedł z Górnika Zabrze do Evertonu Liverpool, gdzie furory wprawdzie nie zrobił, ale przez trzy sezony zagrał w ponad 70 meczach czołowej drużyny Premiership. Potem “Rob” zaliczył przygodę na Węgrzech (był bodaj jedynym polskim piłkarzem występującym w madziarskiej ekstraklasie), a następnie wyemigrował do Ameryki, gdzie związał się z klubem z stolicy stanu Ohio. W Columbus Crew rozegrał 160 meczów w ciągu siedmiu sezonów. Zdobył z drużyną Puchar Ameryki, grał dwa raz w meczu gwiazd Wschodu z Zachodem i strzelił nawet w jednym z nich gola.
Po zakończeniu kariery zawodniczej został w Crew asystentem trenera, aż wreszcie, po pięciu latach, doczekał się samodzielnego prowadzenia ekipy z Columbus. Warzycha jest więc drugim Polakiem, który został szkoleniowcem w klubie MLS. Pierwszym był Piotr Nowak, który z D.C. United Waszyngton zdobył nawet mistrzostwo MLS, by następnie zostać opiekunem kadry olimpijskiej USA na igrzyskach olimpijskich w Pekinie.
Ale wracając do “Roba” to, mimo iż mieszka na drugiej półkuli, ciągle pozostaje gorącym zwolennikiem polskiej piłki. Rok temu zabiegał o sprowadzenie do Crew Macieja Ł»urawskiego, który ostatecznie wybrał grecką Larissę, by lepiej przygotować się do Euro 2008 (z jakim skutkiem – doskonale pamiętamy). Teraz Warzycha zapewne również zechce ściągnąć do Ohio jakiegoś polskiego gwiazdora. Sęk w tym, że oferowane w MLS pieniądze nie są już dziś wielkim magnesem dla naszych reprezentantów. Kurs dolara zrobił swoje, a i kryzys finansowy pozbawił amerykańskie kluby znaczących środków do kuszenia zawodników z Europy. Oferowane przez nie kontrakty dzisiaj już nie powalają z nóg, co może potwierdzić choćby Tomasz Frankowski, który w Chicago Fire przez miniony rok zarobił “tylko” 200 tys. USD (naszym zdaniem nawet na Cyprze uzbierałby więcej).
“Rob” jednak nie traci nadziei i z pewnością postara się zatrudnić w Columbus jakiegoś Polaka. W styczniu zaczyna przygotowania z Crew od zgrupowania w Liverpoolu. Będzie więc okazja bliższego kontaktu z polskimi menedżerami i naszymi zawodnikami przebywającymi na Wyspach.
Naszym zdaniem najszybciej ofertę Warzychy przyjąć mogą Marek Saganowski lub Grzegorz Szamotulski. A kogo wy polecilibyście mu do załogi?