Ludzie, jeśli planujecie noc sylwestrową, głowicie się, gdzie ją spędzić, to być może… niepotrzebnie. Sylwester już był! Po prostu przegapiliście go. Tak przynajmniej twierdzą w “Piłce Nożnej”. Naprawdę, to żaden grzech zrobić tzw. wywiad na zapas, ale jak chce się coś włożyć do gazety po Nowym Roku, a nagle okazuje się, że nie ma czym zapchać pustych stron już teraz, to przynajmniej wypadałoby przeczytać przed wydrukowaniem. Ale do rzeczy. W “PN” możemy przeczytać wywiad z Arturem Wichniarkiem. I nie chodzi o to, że nudny do wyrzygania. Problem tkwi w czym innym. Autor, Grzegorz Pazdyk, powinien chyba zmienić dealera!
Oto fragment (uwaga, naprawdę mocne): – Pierwsze pytanie – zważywszy na czas i okoliczności – musi być siłą rzeczy dyżurne. Jak spędził pan święta? – pyta Pazdyk w numerze gazety, który ukazał się w kioskach 23 grudnia. Mało tego, autor już na wstępie pisze: Wywiad został przeprowadzony 17.12.2008 r. Kpi czy o drogę pyta?! Odpowiedź Wichniarka: – Jak zwykle w Polsce, bo innego scenariusza sobie nie wyobrażam (…).
Następne, jeszcze lepsze pytanie: – Po świętach udał się pan do Zakopanego na Sylwestra. Miło było? – Jak co roku ten dzień spędziłem w gronie kilkunastu przyjaciół. Tym razem zaprosiłem również kolegę z zespołu, lewego obrońcę Markusa Schulera (…).
Powstaje pytanie. Czy Pazdyk, pisząc wywiad, był:
a) pod wpływem środków odurzających
b) rozmawiał z Wichniarkiem o poprzednich świętach i poprzednim Sylwestrze (ale po co?)
c) funkcjonuje według innego kalendarza, ale to kiepskie wytłumaczenie, bo prawosławny sylwester jest później.
Jedno jest pewne – rzutem na taśmę absurd roku gwarantowany!
FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT