Nie lubimy ciągle kogoś poprawiać, ale… jak trzeba, to trzeba. Na łamach Super Expressu Tomasz Hajto mówi tak: – W całej swojej karierze ujrzałem raptem pięć czerwonych kartek. Nikt nie może mnie oskarżyć o brutalną grę. Przyznaję, że jestem ambitny, nogi nie odstawię i niekiedy gram ostro. Ale nikomu krzywdy nie zrobiłem. Kiedyś nawet Henryk Kasperczak powiedział do mnie: “Na twoim miejscu też by mi nerwy puściły…”
Drogi Tomku, nie chciało nam się sprawdzać twoich kartek w reprezentacjach młodzieżowych lub w czasie gry w Anglii (choć tam grałeś mało i rzeczywiście mogłeś czerwieni nie złapać), ale pobieżne tylko liczenie pozwoliło nam naliczyć SIEDEM czerwonych kartek. Gdybyśmy się bardziej zaangażowali i mocniej poszperali, na tym by się na pewno nie skończyło.
Jeśli więc już chcesz się bronić, to bardziej z klasą. W dobie internetu kłamstwo ma jeszcze krótsze nogi niż wcześniej. A co do twojej gry fair… Kogo ty tam w Korei podeptałeś? Joao Pinto czy Nuno Gomesa?