Szybko wydało się, dlaczego Leo Beenhakker rozpoczął otwartą wojnę z Antonim Piechniczkiem i Jerzym Engelem. „Mr Tralala” prowokuje swoich pracodawców z PZPN do zwolnienia go z posady selekcjonera (i wiążącej się z tym całkiem pokaźnej odprawy sięgającej miliona euro), bo czeka na trenerski stołek w jednym z klubów angielskiej Premiership. Angielski „The Mirror” ujawnił, że prezes Sunderlandu, Niall Quinn, jest gorącym zwolennikiem zatrudnienia Holendra, po zwolnionym niedawno Roy’u Keane. Wśród kandydatów na trenera „Kotów” wymienia się także Gerarda Houlliera i Alana Curbishley’a.
Anglicy uważają, że, mimo iż Beenhakker nigdy nie pracował jeszcze w Premier League, doskonale pasuje charakterem do Sunderlandu. W tej drużynie grają bowiem Dwight Yorke, Kenwyne Jones i Carlos Edwards, których Holender świetnie zna z pracy w reprezentacji Trynidadu i Tobago. Jak doskonale wiecie, kadrę z Karaibów prowadził bez powodzenia (zdobył zaledwie punkt w fazie grupowej) w finałach mistrzostw świata 2006 w Niemczech.
Po publikacji „The Mirror” zrozumieliśmy, dlaczego „Mr Tralala” nazwał Piechniczka „nikim”. Oferta Sunderlandu jest na tyle poważna, że Beenhakker mógł ponownie sprowokować leśnych dziadków z PZPN do wręczenia mu wypowiedzenia. Ciekawe, czy słowny atak Holendra na guru „polskiej myśli szkoleniowej” sprawi, że do akcji wkroczy Grzegorz Lato. Co o tym sądzicie? Beenhakker zmusi prezesa PZPN do czynu, czy emeryci z Miodowej puszczą przytyki Beenhakkera mimo uszu i uznają, że gdy Leo na nich pluje, to jakby deszcz padał?
FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT