Tylko kompletny naiwniak mógł uwierzyć, że Sławomir Stempniewski, szef sędziów, uzdrowi to środowisko. Nie uzdrowi, bo w tym zdegenerowanym gronie czuł się świetnie przez długie lata i niczym od pozostałych arbitrów się nie różni. No, może tylko tym, że potrafi robić dobre wrażenie. Ale i z tym dobrym wrażeniem byśmy nie przesadzali. Czasami udziela całkowicie głupawych wywiadów. Teraz stwierdził: “Powiedzmy sobie szczerze – Marcin Szulc w meczu Śląska z Wisłą sędziował przeciętnie. Zbytnio w tym sędziowaniu się nie wyróżnił, bo przeciętnie prowadzona jest większość spotkań ekstraklasy”.
Przeciętnie? Przeciętnie, to ani dobrze, ani źle. Tak sobie. Drogi panie, przeciętnie to on by sędziował, gdyby nie SKANDALICZNE błędy, których skutek widzieliśmy – krańcowa frustracja u piłkarzy. Powiedzmy sobie szczerze – był k… daleko od sędziowania przeciętnego. Popełniał błędy albo z powodu skranej niekompetencji, albo z powodu skrajnego chamstwa i tupetu. Jedno i drugie zasługuje na wyrzucenie go z grona arbitrów ekstraklasy. Niech pan nam nie wciska kitu – potrafimy odróżnić przeciętniactwo od kompromitacji.
Stempniewski w wywiadzie dla “PS” domaga się szacunku dla pracy sędziów. Jednocześnie sam nie szanuje czytelników, mydląc im oczy. Równie dobrze można mu odpowiedzieć, że Baszczyński i Sobolewski nie używali wulgarnych słów, tylko zupełnie “przeciętnych”. Po co te kłamstwa?
Nie ma i nie będzie szacunku dla polskich sędziów z prostego powodu – na szacunek trzeba zasłużyć. Przebieranie się w krótkie spodenki i wsadzanie sobie gwizdka w usta nie jest wystarczającym powodem, by zdobyć szacunek. NAJBARDZIEJ OPŁACA SIĘ GRAĆ NA STRONIE GAMEBOOKERS.COM – KLIKNIJ
NAWET 500 DOLARÓW BONUSU! GRAJ W POKERA NA PARTYPOKER.COM
FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT