W przedostatniej kolejce Lechia Gdańsk została dosyć brutalnie sprowadzona na ziemię w Warszawie. Wczoraj – jakby to powiedział Henryk Kasperczak – zareagowała pozitywnie pozytywnie i po bardzo dobrym meczu wywiozła trzy punkty z ciężkiego terenu w Lubinie. Tym samym podopieczni Piotra Nowaka mogą spokojnie obejrzeć dzisiejsze starcie Bruk-Betu z Jagiellonią. I w ogóle słówko “spokój” idealnie odzwierciedla sytuację, w jakiej Lechia znajdzie się w najbliższych tygodniach.
Przede wszystkim gwarantem spokoju są bardzo dobre wyniki. Lechia konsekwentnie robi swoje i jest na najlepszej drodze, by w tym sezonie wejść w buty Piasta sprzed roku. Tak się akurat składa, że w następnej kolejce piłkarze Nowaka podejmą u siebie drużynę Latala i – jeśli wygrają – wyrównają wynik gliwiczan z zeszłych rozgrywek, czyli 28 punktów po trzynastu meczach. A przecież piłkarze Piasta zaliczyli przed rokiem jedno z najbardziej spektakularnych wejść w ligę ostatnich lat.
Kolejna sprawa to terminarz, bo to właśnie teraz otwiera się przed lechistami ogromna szansa na odsadzenie konkurencji. Mamy połowę października, a do grudnia Lechia będzie mogła na spokojnie trenować na własnych obiektach. Drużyna nie gra już w Pucharze Polski, a w pięciu najbliższych meczach w lidze aż cztery rozegra u siebie. Natomiast jedyny wyjazd to ten do Gdyni, a jest to na tyle blisko, że zawodnicy Lechii większe odległości pokonują wybierając się na weekendowe zakupy. Terminarz drużyny Piotra Nowaka na najbliższe tygodnie wygląda tak:
Lechia – Piast
Arka – Lechia
Lechia – Pogoń
Lechia – Wisła P.
Lechia – Górnik Ł.
Nazwy rywali nie rzucają na kolana, zwłaszcza w kontekście faktu, że na własnym boisku Lechia radzi sobie naprawdę świetnie. Odkąd trenerem drużyny został Piotr Nowak, gdańszczanie wygrali jedenaście z trzynastu ligowych meczów u siebie. Innymi słowy, to właśnie teraz następuje chwila, w której mogą się zdecydować losy dalszej części sezonu. Jeżeli lechiści zagrają na miarę oczekiwań w tym okresie, później naprawdę ciężko będzie ich dogonić, zwłaszcza takim drużynom jak Lech czy Legia, które już teraz mają bardzo poważną stratę.
Najnowsza historia uczy, że lechiści nie mogą lekceważyć zwłaszcza Legii, która – mimo różnych perypetii – w czerech ostatnich sezonach zdobyła trzy tytuły i raz była druga. W Warszawie pocieszają się, że porównywalną stratę udało im się odrobić w zeszłym sezonie, ale tym razem sytuacja wygląda na znacznie trudniejszą. Kiedy wylatywał Henning Berg, drużyna miała siedemnaście punktów po jedenastu kolejkach, a dziś – mimo jednego meczu rozegranego więcej – ma tylko trzynaście oczek. Co więcej, tak jak napisaliśmy we wstępie, już za tydzień Lechia może wyrównać wynik Piasta z zeszłego sezonu, a przecież może się tak zdarzyć, że i w takim przypadku nie będzie liderem ligi. Legii w tempie Piasta ucieka dziś więcej drużyn, a w dodatku – w przeciwieństwie do zeszłego sezonu – warszawian czekają jeszcze wyjazdy do liderujących drużyn – Lechii i Jagiellonii. Wreszcie, dziś strata punktowa do czołówki jest znacznie poważniejsza.
Tym jednak piłkarze Nowaka nie powinni zaprzątać sobie głowy. Oni właśnie wjeżdżają na autostradę i tylko od nich zależy, jak szybko przez nią przemkną. Dziś najbardziej prawdopodobny wydaje się scenariusz, że na początku grudnia przewaga lechistów nad największymi rywalami może być jeszcze większa niż obecnie. A wtedy nawet podział punktów może nie wystarczyć do skutecznej pogoni.
Innymi słowy, to szansa na sezon, na który w Gdańsku czekano od dawna.
Fot. FotoPyK